Nastolatki, wiedźmy i kryptydy – wywiad z Unką Odyą, autorką komiksu “Brom”

 Nastolatki, wiedźmy i kryptydy – wywiad z Unką Odyą, autorką komiksu “Brom”

Zastanawialiście się kiedyś, jak wygląda życie polskiego nastolatka odkrywającego, że po kaszubskich wsiach biegają mityczne stworzenia, a jego matka jest wiedźmą? Odpowiedzi na te pytania (i wiele innych) znajdziecie w komiksie “Brom”, z którego autorką miałem przyjemność porozmawiać.

Czy tworzenie komiksów to zajęcie dla masochistów?

Myślę, że to zależy od osobowości i od tego, jak mocno wejdzie komiks. W moim przypadku, to nie masochizm tylko zachowanie kompulsywne. Ja nie lubię rysować, męczy mnie to. Lubię za to mieć narysowane. Jak ze sprzątaniem – niekoniecznie lubisz szorować podłogę, ale jak już jest czyściutko, to Ci miło.

brom komiks unka

To w jaki sposób ktoś, kto nie lubi rysowania, zabiera się za tworzenie komiksów? Kiedy to się zaczęło?

Rysowałam od zawsze, więc trudno mówić o konkretnym początku. Póki robisz to od święta i dla zabawy, to jest to jakoś tam relaksujące. Ale kiedy przechodzisz na  zawodowstwo, a do tego ciągniesz drugi, nieformalny etat w postaci komiksu, wtedy robisz to bardziej na automacie niż dla zabawy. Nie chce wyjść na jakiegoś wypalone zawodowo smutaska, akurat teraz w pracy mam fantastyczne warunki. Jak zmęczę się digital paintingiem, to mogę animować, robić koncepty albo pomagać innym. A żeby odpocząć od pracy, po przyjściu do domu rysuję komiks. Raz, po pracowitym okresie w robocie wzięłam sobie 2 tygodnie wolnego i myślałam sobie “ooo teraz będzie fajnie, nie wyjdę z domu, będę rysowała komiks”. I po tych dwóch tygodniach wiedziałam już, że jakbym tworzyła komisy zawodowo, to bym tego szczerze nienawidziła. Także żeby odpocząć od pracy i nie zwariować, polecam mieć jeszcze więcej, trochę innej pracy. A co do zabrania się za rysowanie komiksów – chyba natchnął mnie pvek. Pomyślałam sobie “jak można tak brzydko rysować i nadal ktoś to czyta i lubi, to ja też mogę”. I zaczęłam prowadzić bloga ze stripami. Wiesz, jak to było w roku 2009. Wystarczyło zrobić jeden pasek,  iść na piwo na konwencie i już jesteś częścią środowiska. Po części nadal tak jest. Tak, czy siak jakoś się zakręciłam wokół magazynu Kolektyw i tam zrobiłam pierwsze krótkie historie o Bromie.

Brom komiks

Czyli Brom to historia, która dojrzewała w Tobie prawie dziesięć lat?

Tak.

Od początku miała się kręcić wokół mistycznego folkloru i kryptozoologii? Skąd zainteresowanie taką tematyką?

Przede wszystkim to nie jestem scenarzystką. Mam czasem w głowie jakieś pomysły na konkretną scenę albo konkretnego stwora, którego chcę narysować, ale nie za dobrze idzie mi zlepianie tego w jakieś ciągi przyczynowo- skutkowe. Dlatego to się tak rozwleka w czasie. Brom powstał na moich studiach, kiedy wpadłam na pomysł zrobienia komiksu o dziwnym Gdańsku. Miałam wtedy kolegę rzeźbiarza, Antoniego, który miał podobne zainteresowania, co ja. Stare horrory, design stworów, mitologie. To on zapoznał mnie z Lovecraftem. Powiedziałam mu kiedyś “Antek, chcę zrobić komiks. Musi się dziać w Gdańsku, zawierać jednookie koty i kolesia z głową psa”. Antek pomyślał chwilę i stwierdził “każda dobra historia zaczyna się w piwnicy”. I zrobiliśmy pierwszy szkic scenariusza do komiksu o nazwie Tandeta. Nie dlatego, że był jakiś szczególnie tandetny, ale dlatego, że w Gdańsku na ulicy Tandeta stał wtedy potężny, opuszczony budynek, do którego piwnic kiedyś się dostaliśmy i działa się tam część akcji. Potem porzuciłam ten projekt, ale polubiłam postacie, które w nim były i pomysł na uniwersum. Komiks miał się od początku kręcić wokół Gdańska. I w sumie tak, zawierać kryptydy i stwory z ludowej mitologii. Nie wiem, dlaczego tak mnie ten temat jara, może dlatego, że horror, creature design i demonologia są bardzo ściśle powiązane z biologią i zoologią. Wszystkie te demony i wierzenia mają jakieś korzenie w obserwacjach zwierząt, w próbach zrozumienia, jak działa ciało. To ciekawe, jak ludzie sobie kiedyś tłumaczyli pewne zjawiska. Wtedy wierzyli w demony, dzisiaj wierzą w kryptydy, nic się nie zmieniło.

A dlaczego zdecydowałaś się na nastoletniego bohatera? Wydaje się, że w polskim komiksie autorzy rzadko się na to decydują.

Wiem, że komiks jest o potworach i wiedźmach, więc ciężko w to uwierzyć, ale jestem twardo stąpającą po ziemi realistką. Objawia się to tym, że jest bardzo dużo rzeczy, które potrafią mnie szybko wyrwać z zawieszenia niewiary. Np. kwestie zarobkowe bohaterów komiksu. Jakiś czas temu czytałam sobie Sex Death Revolution. Też komiks o wiedźmach. I to, co mnie w nim najbardziej nurtowało to to, z czego żyją bohaterowie. Bo cały dzień bujają się po modnych miejscach i gadają, a nie mam pojęcia, skąd mają na to kasę. Co ci bohaterowie robią? Gdzie pracują? I te same pytania miałam, jak czytałam Hectora Umbre. Te same klimaty, dziwne zdarzenia. Ale skąd główny bohater ma pieniądze, żeby zapłacić czynsz i palić Gauloisesy? Coś tam sobie czasem maluje w domu, ale ktoś kupuje te obrazy? Wiem, jak wygląda życie dorosłego malarza i na pewno nie wygląda tak, jak codzienność Hectora. No i te wszystkie kwestie nie istnieją, kiedy bohaterowie są w liceum. W kolejnych częściach dam dzieciakom jakąś robotę, bo będą już trochę starsze, ale na razie chciałam ich przedstawić w beztroskich warunkach.

brom unka

Wydaje mi się, że całkiem dobrze udało Ci się uchwycić język nastoletnich bohaterów. Nie obawiałaś się tego elementu? Bo chyba mało jest tak sztucznych rzeczy jak dorośli próbujący nieudolnie naśladować sposób mówienia dzieciaków.

Dzięki! Ale nie próbowałam uchwycić języka nastolatków. Zgadzam się, że starzy ludzie próbujący pisać młodzieżową nowomową to jedna z bardziej żenujących rzeczy. Pamiętam ten pseudo-luzacki język z lektur szkolnych – kiedy autor dobija już do czterdziestki, ale pisząc dialogi nastolatków wplata w nie gwarę. Z tym, że ta gwara jest przeterminowana o dobrych parę dekad.  Paru znajomych radziło mi, aby powplatać różne “młodzieżowe zwroty” do komiksu. Z tym, że ja nie wiem, jakich zwrotów używa młodzież dzisiaj. A odzywki, których ja używałam, będąc młodzieżą, są już dawno nieaktualne. Najbezpieczniej takich rzeczy po prostu unikać, żeby nie wyjść na dziada podszywającego się pod dziecko.  Co ciekawe, gdy zaczęła mi spływać korekta językowa, wyszło na jaw, jak bardzo nie znam nawet tej zwykłej polszczyzny. Nie mogłam zrozumieć, czemu program podkreśla mi “poszkodziło” albo co jest nie tak ze słowem “przekonywujący”. Było też sporo główkowania nad tym, czy zostawić “siostrę cioteczną”. W komiksie dwójka głównych bohaterów to rodzeństwo stryjeczne. Część ludzi mówi na taką relację po prostu kuzyn i kuzynka. U mnie w rodzinie mianem “kuzyn” określa się kogoś, kto jest jakoś tam spokrewniony, ale wspólnego przodka miało się z nim na tyle daleko, że nikomu się nie chce dochodzić, kto to był. Cała najbliższa rodzina to ciotki, wujkowie i rodzeństwo cioteczne. Słowa “stryj” się u nas nie używa. I to jak najbardziej jest błąd, ale zostawiłam go świadomie.

Mam jeszcze specyficzne, ale w tym wypadku istotne pytanie: czy tworząc Broma myślałaś o tym dla kogo jest to komiks? Bo wydaje mi się, że idealny odbiorca to czytelnik z mniejszym stażem, który chce po prostu przeczytać fajną historię, a niekoniecznie obchodzą go na przykład zabawy z komiksową formą.

TAK! Mam takie marzenie, żeby po ten komiks sięgnęły osoby, które nie czytają komiksów. Bo czytanie komiksu to jest coś, co dla komiksiarza jest oczywiste, a dla zwykłego zjadacza chleba niekoniecznie. Kto nie wierzy, niech da komiks swojej babci. To będzie dla niej równie trudne w odbiorze, co dla mnie czytanie ikon ruskich. Zanim jeszcze położyłam finalnie lawunek, dałam ten komiks do przeczytania wielu osobom. Bardzo pomogły mi dziewczyny z grupy “dymki z offu”. Cierpliwie wypisywały mi, które kadry są nieczytelne, gdzie się gubiły, co można poprawić. Bo masz rację, eksperymenty formalne to nie moja bajka. Chciałam opowiedzieć historię i chciałam, aby czytelnik, nawet laik, dobrze się bawił a nie zastanawiał, co się dzieje na stronie.

brom komiks

A jak się czujesz z tym, że historia ma się toczyć się dalej? Czy kolejny komiks jawi się już jako łatwiejsze zadanie, czy czujesz, że znowu będzie to walka, krew i pot?

Będzie dużo łatwiej. Font jest już zrobiony, formę dymków mam opanowaną (taka ciekawostka: skończyłam robić dymki na pięćdziesięciu pierwszych stronach, po czym stwierdziłam, że chcę, żeby wyglądały inaczej i przerabiałam je chyba tydzień). Dużo rzeczy mi odpadnie, bo albo są już gotowe, albo wiem, jak się za nie zabrać i nie muszę główkować. Lepiej i szybciej rysuję, niż kiedy zaczynałam. Wczoraj skończyłam męczyć betę scenariusza do dwójki. Jeśli obejdzie się bez losowych wypadków, planuję skończyć w ciągu dwóch lat. A potem jeszcze tylko trzeci tom i już nigdy, przenigdy, nie zabiorę się za długą formę.

Related post

WP-Backgrounds Lite by InoPlugs Web Design and Juwelier Schönmann 1010 Wien