10 000 komiksów – rozmowa z organizatorem Czytelni Komiksów w Poznaniu

17 września miało miejsce otwarcie Czytelni Komiksów w Bibliotece Uniwersytetu Poznańskiego. Aleksander Gniot – jeden z jej organizatorów – zgodził się odpowiedzieć na parę pytań dotyczących historii powstania tego niezwykłego miejsca.
Zacznijmy może od liczb – ile komiksów znalazło się w zbiorach czytelni w momencie jej oficjalnego otwarcia?
9807 – To liczba wszystkich woluminów wchodzących w skład czytelni na dzień dzisiejszy. Tworzą ją nie tylko komiksy, których jest oczywiście najwięcej, ale także czasopisma i książki o komiksie, albumy itp.
To chyba obecnie największy zbiór tego typu w całej Polsce?
Może tak, może nie, ale nie uważam, że ma to duże znaczenie. Nie ma sensu mierzyć wartości kolekcji po ilości jej egzemplarzy. Jeśli będziemy mieli 1000 egzemplarzy więcej od Gdańska, to czy będzie to oznaczało, że jesteśmy w czymś lepsi?
Stworzenie takiego miejsca od podstaw brzmi jak niesłychanie czasochłonne zajęcie. Od czego właściwie zaczęła się droga, której efektem jest otwarcie czytelni?
Osiem lat temu Rafał Wójcik zaczął myśleć o stworzeniu kolekcji komiksów w Bibliotece Uniwersyteckiej w Poznaniu. Ja o komiksie miałem wtedy dość mgliste pojęcie i wydawało mi się, że od czasów Kajka i Kokosza oraz TM-Semiców pojawiło się na rynku niewiele nowych pozycji. Rafał przekonał władze biblioteki do gromadzenia komiksów i tak to się zaczęło. Na wstępie trzeba było uzupełnić kolekcję o rzeczy, których w bibliotece dotychczas nie było. Akurat swoje zbiory sprzedawał Paweł Timofiejuk i udało się nam je pozyskać. Potem Rafał zaczął poznawać ludzi, jeździć na targi a komiksy zaczęły spływać na mocy ustawy o egzemplarzu obowiązkowym, która nakazuje każdemu wydawcy rozsyłać darmowe egzemplarze do kilkunastu bibliotek w kraju. Jakieś trzy lata temu do Rafała dołączyłem ja i zaczęliśmy kupować więcej komiksów amerykańskich – szczególnie superbohaterskich. W tej chwili mamy ambicję, żeby mieć w swoich zbiorach każdy komiks wydany w Polsce, więc sporządzamy listy w oparciu o dane Alei Komiksu (pozdrowienia dla Jacka Ystada) – patrzymy ,co mamy a czego nam brakuje i staramy się to dokupić albo ściągnąć od wydawcy. Praca jest faktycznie mrówcza, ale daje dużo satysfakcji. Tym większej, bo możesz się potem podzielić nią ze wszystkimi, którzy odwiedzą czytelnię.
Część Waszych zbiorów można było już oglądać między innymi na Pyrkonie i muszę przyznać, że niektóre egzemplarze robiły naprawdę duże wrażenie. Na przykład luksusowe wydanie “Sandmana”. Czy zwracacie większą uwagę na takie reprezentatywne komiksy?
Tak. Z jednej strony chodzi o marketing, który jak widać się sprawdza, skoro zapamiętałeś, że mieliśmy coś wyjątkowego. Z drugiej strony uważam, że to podnosi wartość naszej kolekcji, bo posiadamy coś, czego większość nie ma w prywatnych zbiorach. Nie chodzi tu jednak o jakąś rozrzutność. Wspomniany przez ciebie “Sandman” jest też dobrym przykładem na to, że komiks można studiować, porównywać wydanie polskie z zagranicznym, jego kolorystykę i inne rzeczy. Kupiliśmy ostatnio “Sandmana” w Gallery Edition – gdzie są oryginalne rysunki przed nałożeniem kolorów w takiej jakości, że szczęka opada. Kiedy obok tego położysz kolorową wersję masz dwa różne komiksy. To samo dotyczy “Powrotu Mrocznego Rycerza” Franka Millera, czy kupionego ostatnio “Sin City”.
Wasze działania nie ograniczają się tylko do funkcjonowania samej biblioteki. Odwiedzacie festiwale, ale także organizujecie swoje imprezy. Możesz powiedzieć o nich coś więcej?
Mamy dwie większe imprezy komiksowe wpisane na stałe w kalendarz. Pierwsza sobota maja to Dzień Darmowego Komiksu, gdzie rozdajemy komiksy za free – (ostatnio ponad 2500 sztuk.) Drugi duży event to odbywający się w pierwszą sobotę grudnia Comics Wars – tutaj robimy starcie uniwersów: komiksu, mangi i Star Wars. Do kalendarza trzeba dopisać też każdą trzecią środę miesiąca, kiedy odbywa się Poznańska Dyskusyjna Akademia Komiksu. Jest jeszcze Dzień Batmana, ale to ruchomy termin, więc trudno powiedzieć czy zagości u nas na stałe .
Wybraliście w ten sposób trochę inną drogę – zamiast organizować jeden większy festiwal, robicie kilka mniejszych wydarzeń rocznie. Taka lokalna praca u podstaw wydaje się czymś bardzo potrzebnym w Polsce. Taki był Wasz zamiar od początku, czy wyszło to w praniu?
Zdecydowanie to drugie. Pierwsze imprezy powstawały bardzo spontanicznie. Wszystkiego uczyliśmy się na błędach, których na szczęście nie było zbyt dużo. Tym, co było i jest dla mnie motorem do robienia tych eventów są ludzie, którzy przy nich bezinteresownie pomagają. Począwszy od zrobienia plakatu, przez zapraszanie prelegentów, prowadzenie prelekcji, przygotowanie i wieszanie wystaw, prowadzenie zajęć dla dzieci, warsztatów z gier a skończywszy na otwieraniu zabezpieczonych drzwi. Każdy dokłada jakąś cegiełkę i wychodzą nam fajne imprezy o wyjątkowym klimacie, będące przeciwwagą dla dużych festiwali.
Czy dochodzą do Was jakieś sygnały, że dzięki takim lokalnym działaniom udało się zainteresować choćby kilka nowych osób komiksem?
Tak, szczególnie od rodziców, którzy wpadają z dzieciakami. Ale też są ludzie przyprowadzających na imprezę znajomych itd. Zaczynają też dzwonić szkoły i dopytywać się, czy mogą zaprosić nas z czytelnią i jakimś wykładem.
Czytelnia już otwarta, a już niedługo czas na kolejne Comic Wars – możesz zdradzić jakieś szczegóły dotyczące tej edycji?
Jeszcze za wcześnie, żeby o tym mówić. Jesteśmy w trakcie rozmów z kilkoma twórcami komiksowymi – pytanie tylko czy znajdą czas. Nie zabraknie też tematu Star Wars, który odżył dzięki produkcjom filmowym. Jeżeli znajdziemy środki wydamy też darmowy komiks.