Filmowy Misz-Masz #11

 Filmowy Misz-Masz #11

Zapraszam do cyklicznego zbioru filmowy postów z profilu Kusi na Kulturę. Tym razem padło na “Człowieka, który zabił Hitlera, a potem Wielką Stopę”, “Dziką Gruszę”, “Niedobranych” oraz “Podłego, okrutnego, złego”.

Człowiek, który zabił Hitlera, a potem Wielką Stopę

Sam Neil, człowiek który zabił hitlera

Na HBO GO wylądował film z jednym z najlepszych tytułów w historii kina. Jednak nie spodziewajcie się fajerwerków, bo to ten typ produkcji, w których ktoś miał ciekawy pomysł wyjściowy, ale chyba nie  wiedział, jak go porządnie zrealizować. W głównej warstwie fabularnej to historia Calvina Barra – starego, samego człowieka, który z powodu służby ojczyźnie (misji zabicia Hitlera) stracił szansę na miłość i szczęście. Przez większość filmu oglądamy jak Barr próbuje pogodzić się ze swoim zmarnowanym życiem, co przeplatane jest z historią jego przedwojennego romansu. Ta część filmu to spokojny, wyważony dramat o niesprawiedliwości losu .Jednak w retrospekcjach obserwujemy także, jak Barr skutecznie wykonuje swoje zadanie zabicia Hitlera. Co z kolei sprawia, że jako stary człowiek zostaje poproszony o wyśledzenie i zabójstwo Wielkiej Stopy, która jest nosicielem śmiertelnego wirusa. I o ile wątek wojenny nawet dobrze przeplata się z resztą historii, to samo polowanie na mitycznego potwora jest dodane na siłę i zupełnie nie pasuje do reszty. Na pewno nie pomaga fakt, że ta część jest po prostu fatalnie zrealizowana – sceny walki z Wielką Stopą wyglądają jakby kręcone były przez półamatorską ekipę. Człowiek, który zabił Hitlera, a potem Wielką Stopę to przykład ambitnego zamysłu, który został zaprzepaszczony przez brak doświadczenia twórców. Widać, że mieli oni zamiar żonglować konwencjami, ale wychodzi to dość nieporadnie, a całości brakuje konsekwencji. Jednak można go sobie obejrzeć choćby ze względu na rolę Sama Elliota i jego Wąsów, bo ten duet daje tu popis niezłego aktorstwa.

Dzika GruszaDzika grusza

Najnowszy film jednego z najważniejszych tureckich reżyserów, czyli Nuriego Bilgego Ceylana. To nakręcony w charakterystycznym dla tego twórcy stylu trzygodzinny snuj, w którym większość akcji rozgrywa się w długich dialogach między bohaterami.  Główną postacią jest tu Siran, młody absolwent studiów pedagogicznych, który wraca w, trawione przez marazm, rodzinne strony. Powrót do domu sprawia, że musi on ponownie stawić czoła wszystkiemu, od czego pragnął uciec. Zacofanie tureckiej prowincji, zapatrzenie w tradycje, brak motywacji wśród mieszkańców, ale przede wszystkim ojciec-hazardzista, który wydaje sobie nic nie robić z posiadanych długów i wstydu, jaki przynosi swojej rodzinie. Sam Siran niby ma ambicję w postaci wydania swojej książki, ale trudno nazwać go najbardziej żwawym z ludzi. Dodatkowo jest strasznie zadufanym w sobie bubkiem, którego zachowanie zaczyna szybko irytować (to akurat zaleta ciekawie zbudowanej postaci), a jego wieczna buta wydaje się zupełnie bezcelowa. Bohaterowie obrazu Ceylana nigdzie się nie spieszą i zawsze znajdują czas na światopoglądowe dyskusje. Ma to wielki urok, zwłaszcza że rozmowy są naprawdę ciekawe, ale w pewnym momencie film wydaje się zbyt ciągnąć. Z jednej strony ma to swoje odbicie w opowiadanej historii i stylu reżysera, ale osoby odporne na uroki powolnego kina mogą poczuć się pokonane. Za to nigdy nie odbierze produkcji pięknych zdjęć i leniwej atmosfery tureckiej wsi i małych miasteczek.

Niedobrani

Niedobrani Theron Rogen

Nie spodziewałem się, że jednym z największych kinowych zaskoczeń tego roku okaże się komedia romantyczna. Tymczasem najnowszy film Jonathana Levine’a okazuje się naprawdę zabawnym ciepłonaserduchowiaczem. Nie oczekujcie jakiegoś niesamowitego przełamywania schematów – to komedia romantyczna całymi garściami czerpiąca z gatunkowych zagrywek, ale robiąca to na tyle samoświadomie, że nie czuć w tym odgrzewania kotleta. Zabawa schematem “nieokrzesaniec i księżniczka” sprawdza się tutaj naprawdę dobrze, także w warstwie humorystycznej. To dość nietypowe połączenie zgryźliwej (choć niezbyt subtelnej) satyry na media i politykę (dialog, w którym jedna z postaci przyznaje się do bycia republikaninem to perełka) z typowym humorem kojarzącym się z filmami z Sethem Rogenem. Jednak ta mieszanina sprawdza się nad wyraz dobrze, bo podana jest z luzem i naturalnością. Co z kolei jest zasługą świetnie dobranych aktorów – Rogen i Theron wytwarzają między sobą spore pokłady ekranowej chemii. Zwłaszcza ta druga ponownie udowadnia, że potrafi się odnaleźć w każdym rodzaju roli. Należy pamiętać, że to film bardzo bajkowy i szalenie naiwny, w którym od początku wiadomo, że miłość i wiara w ideały ostatecznie wygrają z cynizmem i chciwością. Jeśli ktoś jest wyczulony na takie optymistyczne historie, to może sobie seans odpuścić. Jednak jeśli szukacie naprawdę zabawnej, bardzo ludzkiej i ciepłej historii, która poprawi Wam humor w ten paskudny dzień, to będzie to idealny wybór.

Podły, okrutny, zły

Zac Effron Ted Bundy

Film o głośnej sprawie Teda Bundy’ego ma bardzo ambitne założenia, ale twórcom chyba zabrakło iskry, która pozwoliłaby im sprostać. Odważnym zabiegiem wydaje się przedstawienie mordercy, sadysty i gwałciciela z perspektywy jego ukochanej, dla której był najłagodniejszą osobą na świecie. Poznajemy inteligentnego, zabawnego i ciepłego mężczyznę, który skrywa potworny sekret. Podły, okrutny, zły skupia się na obrazie, który kreował sam Bundy, także w czasie procesu o wielokrotne morderstwo. Jego sprawa stała się jednym, wielkim medialnym show, które było relacjonowane na żywo, a sam oskarżony wyrósł na telewizyjną osobistość roku. Kobiety za nim szalały i wyznawały mu swoją miłość. To wszystko mimo bezsprzecznych dowodów na to, że był potworem w ludzkiej skórze. Film próbuje uchwycić tę atmosferę, ale nie do końca mu się to udaje. Możliwe, że w wypadku tak specyficznego tematu przydałoby się więcej kreatywnego polotu, bo całość jest nad wyraz zachowawcza.  Mam także zastrzeżenia do części, w której pokazywane są sądowe zmagania Bundy’ego. Jakoś to wszystko posklejane jest chaotycznie i bez wyraźnego rytmu. Wydaje się, że coś poszło nie tak już na etapie montowania materiałów. Choć nie mamy też do czynienia z produkcją złą, po prostu taki temat zasługuje na coś lepszego, niż tylko rzemieślniczą robotę. Najjaśniejszą stroną filmu jest na pewno rola Zaca Efrona, który ostatecznie udowadnia, że jest niesamowicie utalentowanym aktorem, a nie tylko ładną buzią wyprodukowaną przez filmy dla nastolatków. Bundyy w jego wykonaniu jest szalenie charyzmatyczny i wiarygodny, a przez co całkiem przerażając. Rzeczywiście można uwierzyć, że tyle osób było w stanie nabrać się na tę kreację. Bardzo dobrze sprawdza się też Lilly Collins, jako umęczona przez miłosne sidła Elizabeth Kloepfer. Naprawdę, aż żal na nią patrzeć (to komplement).

Related post

WP-Backgrounds Lite by InoPlugs Web Design and Juwelier Schönmann 1010 Wien