Gra o tron – Prośba do oglądających
Pojawił się już pierwszy odcinek szóstego sezonu “Gry o tron”, co znaczy, że fabuła serialu przegoniła już książkowy pierwowzór. Jako wierny czytelnik serii obawiam się końca pewnej epoki.
“Pieśń lodu i ognia” zacząłem czytać w gimnazjum, czyli prawie połowę życia temu. W tamtym momencie na polskim rynku dostępne są trzy pierwsze części, co i tak stawiało mnie w lepszej pozycji niż ludzi, którzy rozpoczęli swoją przygodę z serią Martina wraz z pojawieniem się pierwszego tomu. “Pieśń lodu i ognia” potrafi zszokować i zaskoczyć niejednym zwrotem akcji, ale przede wszystkim uczy oswajania niecierpliwości nieporównywalnej do tej związanej z oczekiwaniem na następny sezon serialu. “Gra o tron” zadebiutowała na naszym rynku 1998 roku, czyli dwa lata po premierze oryginału. Na początku czytelnicy nie musieli czekać aż tak długo, bo “Starcie Królów” pojawiło się już w 2000 roku. Po dwóch kolejnych latach pojawiła się “Nawałnica Mieczy”, od której przerwy między częściami wydłużyły się znacząco, bo “Uczta dla wron” to już rok 2006, a “Taniec z smokami” to rok 2011. Czyli na następny tom czekamy już od pięciu lat, a nie znamy nawet przybliżonej daty jego premiery. W tym czasie serialowej produkcji udało się już dojść do momentu, którego nie poznaliśmy w książkach.
Na początku sam mocno cieszyłem się na premierę serialu, w końcu historia wymyślona przez Martina jest na tyle ciekawa, że powinna dotrzeć do jak największego grona odbiorców. Z pewną przyjemnością obejrzałem nawet pierwszy sezon, ale potem mi się po prostu odechciało. To nie tak, że produkcja HBO mi się nie spodobała – po prostu nie miałem ochoty oglądać historii, którą bardzo dobrze znam. I tak śledzę już za dużą liczbę seriali. Postawiłem sobie jednak jedną honorową zasadę – nie będę zdradzał fabuły tym, którzy oglądają tylko serial i nie znają książek. W końcu nie oszukujmy się, cała przyjemność z czytania tej serii tkwi właśnie w śledzeniu fabuły, bo jeśli chodzi o samą jakość tekstu to Martin jest raczej nędznym pisarzem. Z tego co obserwowałem w sieci, fani książek też raczej wstrzymywali się w nawałnicą spoilerów i oglądający mogli czuć się spokojnie i nie bać się, że z każdego miejsce w internecie zaczną wyskakiwać nieznane im informację. Z premierą szóstego sezonu role się odwróciły i obawiam się, że era bezpieczeństwa już minęła. Dlatego chciałbym wystosować pewien apel.
Już po pojawieniu się pierwszego odcinka w sieci, trudno się nie natknąć na informację o tym, co wydarzyło się w odcinku. Większość portali związanych z ogólnie pojętą fantastyką wrzuca już teksty typu “Co sądzicie o decyzji kogoś tam”?. To już pewna zapowiedź tego jak będzie wyglądały następne dwa miesiące. Pół biedy, jeśli takie nagłówki nie będą zilustrowane zdjęciami z serialu, ale próżna to nadzieja. Portale to jedno, ale wielka prośba skierowana powinna zostać do zwykłych użytkowników sieci lubiących wyrażać swoją opinię na facebooku i tym podobnych. Proszę powstrzymajcie się przed komentarzami mówiącymi o tym, że ten i ten to menda, albo wstawianiem zniczy dla martwych bohaterów. Nie wrzucajcie zdjęć z 9gagów, czy gifów zdradzających fragmenty fabuły. Na pewno macie wśród swoich znajomych ludzi, którzy nadal czekają na następny tom i nie chcieliby mieć popsutej zabawy. Mi osobiście zapał już trochę osłabł, ale są tacy, którzy wytrwale czekają na następny tom. I tak po prostu, z czystej nerdoprzyzwoitości, postarajcie się o nich pomyśleć. Spoilery i tak pewnie do nich dotrą, ale tak jak Wy nie chcieliście dowiedzieć się o nich od czytających serię, tak oni nie chcą by spotkało ich to teraz. Może to głupotka, ale niektórym może to uratować niespodzianki, na które czekają od ponad pięciu lat.