I May Destroy You, czyli tak, to też się liczy.

 I May Destroy You, czyli tak, to też się liczy.

“I May Destroy You” pozostawia w głowie mętlik. Serial Micheali Coel porusza temat przemocy seksualnej w tak nieoczywisty sposób, że długo nie będziecie wiedzieli, co o nim myśleć.

I May Destroy You oferuje coś, co w dzisiejszym świecie stanowi rzadkość – luksus pozostania w niepewności, pozwolenie na brak błyskawicznej decyzji na temat tego, co myślimy o poruszanych w serialu problemach. W rzeczywistości, w której media robią wszystko, abyśmy tylko fortyfikowali się po swoich stronach barykady produkcja mówiąca “Nie wiesz do końca, co o tym myśleć? To w porządku, bo to wcale nie jest proste” jest czymś naprawdę odświeżającym i bardzo potrzebnym. W I May Destroy You Micheala Coel (stworzyła serial i zagrała główną bohaterkę) wzięła na warsztat jeden z najtrudniejszych tematów, jakie można sobie wyobrazić, czyli wszelkie odmiany przemocy seksualnej i sposób, w jaki ta postrzegana jest w zachodnim społeczeństwie. To co otrzymaliśmy wywołuje dyskomfort, powoduje mętlik w głowie i zadaje niewygodne pytania, na które często nie ma właściwej odpowiedzi. Robi wszystko, aby widz musiał porzucić wygodny dla siebie sposób myślenia i na nowo przemyślał sprawy, co do których był przekonany, że od dawna ma już je poukładane w głowie.

I May Destroy You HBO

Zanim przejdziemy do właściwej fabuły serialu, kilka zdań trzeba poświęcić nakreśleniu postaci głównej bohaterki. Arabella stanowi ucieleśnienie wszystkich koszmarów ludzi uczulonych na stereotypowych millenialsów. Z całym ich niedostosowaniem do starego porządku, chaotycznościom i brakiem określonego celu w życiu. To właśnie ta osoba, którą wyznawcy “kiedyś to było” od razu wskazaliby, jako przykład tego, co najgorsze we współczesnych trzydziestolatkach. Tak bardzo wpasowuje się w ten stereotyp, że stała się głosem swojego pokolenia za sprawą książki Kroniki rozdrażnionego millenialsa będące zbiorem jej popularnych twittów. Do tego dużo imprezuje, lubi narkotyki oraz przelotne romanse i przygodny seks. Jest impulsywna, a jej zachowanie łatwo sklasyfikować jako nieodpowiedzialne. Jednym zdaniem – jest idealnym przykładem osoby, której osobistą duża część społeczeństwa skitowałaby “sama sobie winna”. W dobie powszechnego victim blaming jej historii stanowi tak dobre wyjście do dyskusji na temat przemocy seksualnej. Co zresztą widać też wśród internetowych komentarzy na temat samego serialu.

Pewnego ranka Arabella budzi się po mocno zakrapianej imprezie i z przerażeniem odkrywa, że została zgwałcona, choć sama nie pamięta gdzie i przez kogo (ma w pamięci tylko pojedyncze sceny). Owszem była pijana i pod wpływem narkotyków, ale ktoś musiał dosypać jej coś do drinka. W trakcie trwania serialu (dwanaście odcinków po pół godziny) próbuje dowiedzieć się, co właściwie wydarzyło się tamtej nocy, ale tak naprawdę ważniejsze okazują się tu próby poradzenia sobie z traumą oraz zrozumienia, w jak wielu sytuacjach ona i jej znajomi byli świadkami seksualnych nadużyć, lub sami się ich dopuszczali. Bardzo istotny jest też wątek mediów społecznościowych i ich wpływu na kształtowanie opinii – Arabella w pewnym momencie staje się w nich bardzo popularna wśród innych ofiar przemocy seksualnej. Początkowo daje jej siłę, ale też zaczyna przerażać, kiedy rozumie, jak wielką władzę w ten sposób zdobywa i jak duże mogą być konsekwencje jej działań.

I May Destroy You HBO

O ile główna oś serialu, czyli gwałt na Arabelli jest czymś potwornym i złym (pomijając już wspomniane rzucanie winy na ofiarę) dla nawet mniej uświadomionych członków społeczeństwa, to inne ukazywane w serialu oblicza przemocy seksualnej mogą okazać się zaskakujące. I May Destroy You porusza takie tematy, jak chociażby zgoda na pójście do łóżka na wskutek manipulacji, gwałt po pierwszym udanym stosunku i niezgodzie na kontynuację, potajemne zdjęcie prezerwatywy w trakcie seksu czy ukrywanie swojej orientacji seksualnej przed swoją partnerką. Dużą siłą serialu jest to, że sami bohaterowie nie na wszystkie te sytuacje reagują od razu, niektóre są przez nich ignorowane lub wręcz obracane w żart, a dopiero później dociera do nich, ile sytuacji, z którymi mieli do czynienia w swoim życiu nie powinno być uznawane za normę. Tutaj przykładem może być scena (wchodzi spoiler, więc jeśli ktoś nie chce poznawać fabuły niech przeskoczy do następnego akapitu), w której Arabella idzie do łóżka z mężczyzną pracującym w wydawnictwie mającym wydać jej nową książkę. Ten w trakcie seksu potajemnie zdejmuje prezerwatywę, a potem obraca to w żart. Bohaterka bagatelizuje temat i mówi mu, że w takim razie musi jej kupić pigułkę “dzień po”. Para idzie do apteki, po czym spędza razem czas, jak gdyby nic się nie wydarzyło. Dopiero potem Arabella zostaje uświadomiona, że to także liczy się jako gwałt. Potem oskarża mężczyznę publicznie podczas spotkania autorskiego, co ma dla niego tragiczne konsekwencje. W świecie, gdzie co chwilę można usłyszeć “oj tam, niech nie przesadzają” albo “niedługo o zgodę na seks będzie trzeba prosić na papierze” jest to włożenie kija w mrowisko.

Historie na temat przemocy seksualnej często odbierane są jako jednostronny atak. I May Destroy You jest o wiele bardziej skomplikowane i porusza też trudne do jednoznaczej oceny zagadnienia. Coel bierze na warsztat także problem ryzyka fałszywych oskarżeń, używania swojej pozycji jako broni, cancel culture, czy choćby namawiania do samosądu w postaci doxingu (ujawnianie publicznie danych w sieci). Zresztą sama Arabella wpada w obsesję na punkcie pewnego Włocha, z którym miała krótki romans, ale ten ewidentnie nie jest zainteresowany. Bohaterka zachowuje się tak, że spokojnie można uznać to za odmianę stalkingu. Także sami sprawcy przemocy są tu po części uczłowieczani, a nawet stawiani po stronie ofiar. To wszystko tworzy wyjątkowo silną mieszankę, której celem jest sprawienie, aby wytrącić widza z wygodnego sposobu myślenia o poruszanych tematach. Nic nie jest tak oczywiste, jakbyśmy tego chcieli.

Michealina Coel Arabella

I May Destroy You to seria przytłaczający, balansujący na granicy kompletnej przesady. Jest tak samo głośny, chaotyczny i jaskrawy jak jego główna bohaterka. Coel wrzuca w te 12 odcinków tyle przykładów seksualnych nadużyć, tyle różnych postaw (sama Arabella zmienia je prawie co odcinek), że dla niektórych widzów to natężenie może okazać się wręcz absurdalne. Dla mnie jednak ta taktyka ma sens – to emocjonalna bomba spuszczona prosto do mózgu widza ma właśnie na celu wywołanie kompletnego oszołomienia. A sama otwartość seksualna bohaterów (zwłaszcza uzależnionego od niezobowiązującego seksu Kwame), ich często nieodpowiedzialne zachowanie to kolejna zmyłka mająca na celu łatwe przylepienie im łatek. Co potem także wybucha oglądającym w twarz. Ten serial osadza się w głowie i co chwilę uwiera, każąc myśleć o widzianych scenach wciąż na nowo, nie dając spokoju wynikającego z możliwości wydania pewnej opinii. Co tylko podkręca wyjątkowo niejednoznaczny (choć oparty na prostym zabiegu) finałowy odcinek.

PS. Początkowo serialem zainteresowany był Netflix, który oferował Coel milion dolarów. Jednak warunkiem było zrzeczenie się praw autorskich. Twórczyni chcąca mieć pewność, że będzie miała pełną kontrolę na swoim dziełem odrzuciła ofertę i ostatecznie podjęła współpracę z BBC.

Jeśli podobają Ci się moje teksty i chciałbyś Wesprzeć ich powstawanie za sprawą postawienia symbolicznej (5 zł) kawy to kliknij poniżej?

This image has an empty alt attribute; its file name is d0rgNlJQ.png

Related post

WP-Backgrounds Lite by InoPlugs Web Design and Juwelier Schönmann 1010 Wien