Jessica Jones – Alias, czyli czarna owca Marvela

Niedawno na naszym rynku pojawił się czwarty i ostatni tom “Jessica Jones – Alias”. To idealny moment, aby sięgnąć po jedną z najlepszych serii w całej historii komiksów Marvela.
W przebogatym uniwersum Marvela można znaleźć pełno postaci, które trudno nazwać klasycznymi bohaterami. Zadziwiająco dużo tam wykolejeńców kierujących się swoim własnym kompasem moralnym, stojących poza łatwym podziałem na dobrych i złych. Dziwaków, których życia składają się prawie z samych problemów. Jednak rzadko zdarzają się superbohaterowie, którzy wywołują głównie smutek i politowanie. A taka właśnie jest Jessica Jones, która szerszą popularność zyskała dzięki serialowi Netflixa, ale pierwotnie była bohaterką serii “Alias” pisanej przez Brian Micheala Bendisa. Po latach od swojej premiery, przygody pani Jones ukazały się w Polsce dzięki wydawnictwu Mucha Comics, które właśnie wypuściło na rynek ich czwarty i ostatni tom zbiorczy. To idealny moment, aby sięgnąć po jeden z najlepszych tytułów, które kiedykolwiek zostały stworzone pod szyldem Marvela.
Kim jest Jessica Jones?
Kim właściwie jest Jessica Jones? To klepiąca biedę, nadużywająca alkoholu prywatna detektyw, która zazwyczaj zajmuje się śledzeniem niewiernych małżonków. Kiedyś była superbohaterką, kręciła się nawet koło Avengers, jednak na ich tle jej moce nie robiły zbytniego wrażenia, więc rzuciła trykociarski proceder. Bendis zaczyna od świetnego pomysłu wyjściowego – jego bohaterka jest zawieszona pomiędzy światem zwykłych śmiertelników i potężnych herosów, ale do żadnego z nich w pełni nie pasuje. Skrywa różne tajemnice, niezbyt radzi sobie z innymi ludźmi i jest straszną furiatką – idealna kandydatka na chodzącą katastrofę. Na pewno nie pomagają jej też sprawy, z którymi musi się borykać. W czasie trwania serii musi poradzić sobie z kasetą skrywającą tożsamość Kapitana Ameryki, odnaleźć uzależnioną od narkotyków, nastoletnią Spider-Woman, a także ponownie spotkać się z kontrolującym ludzi Killgravem. Jeśli widzieliście serial i myślicie, że tamtejsza wersja była chorym popaprańcem, to przygotujcie się na niezły szok. Komiksowy oryginał to dopiero wykręt, jakich mało. Zresztą cały komiks pełen jest brutalności, niekomfortowych scen i bluzgów. Jest to możliwe dlatego, że wchodzi w skład imprintu Marvel Max, który skupiał się na niekanonicznych historiach skierowanych do dorosłego czytelnika.
Jednym z największych atutów całej serii są rewelacyjnie, żywo napisane i pełne ostrego humoru dialogi. W przypadku mniej utalentowanego scenarzysty można byłoby mówić o przegadaniu, bo lwia część komiksu to gadające głowy, ale w tej serii Bendis wchodzi na wyżyny swoich możliwości. To twórca specyficzny, zazwyczaj tworzący w masowych ilościach tasiemcowe historię średniej jakości, ale kiedy zachce mu się napisać coś dobrego, to klękajcie narody. Scenariuszowo “Jessica Jones” to prawdziwa perełka – co do tego większość czytelników jest zgodna. Gorzej ma się sprawa z warstwą graficzną serii. Wielu kreska Micheala Gaydosa i specyficzny sposób nakładania kolorów Matta Holinsgwortha mogą się wydać niechlujne, a nawet brzydkie. Osobiście nie jestem wielkim fanem tego stylu rysowania, ale w tym wypadku uważam, że dobrze podkreśla specyficzny klimat serii. Po prostu warto mieć na uwadze, że to dość często pojawiający się zarzut.
Jessica Jones – poza schematami
“Jessica Jones – Alias” to seria wymykająca się schematom typowym dla komiksów Marvela. Trudno tutaj nawet mówić o komiksie superbohaterskim, lepiej pasuje tu określenie “dziejący się w świecie superbohaterów”. To jedna z tych pozycji, po które śmiało mogą sięgnąć nawet osoby nietrawiące historii o herosach w kostiumach. Prawie na pewno nie pożałują tej decyzji.