Mission: Impossible 1-5 – Wszystkie misje Ethana Hunta

Mission: Impossible – Fallout niedługo wchodzi do kin, więc czas przyjrzeć się wszystkim poprzednim misjom Ethana Hunta.
Mission: Impossible to seria, która z niewiadomych powodów nigdy nie przykuwała mojej uwagi. Nie, abym nią jakoś pogardzał, ale po prostu te seanse zawsze mnie w jakiś sposób omijały. Oczywiście kojarzyłem założenia serii, jej charakterystyczne elementy i pamiętałem spore fragmenty oglądanej gdzieś w dzieciństwie jedynki. Nie będę ukrywał, że motywacją do zmiany tego stanu rzeczy były rewelacyjne oceny najnowszej części tej franczyzy, Fallout. Pogrzebałem trochę w sieci i szybko zrozumiałem, że chyba ominęła mnie w życiu spora frajda i czas nadrobić te niegodne zaległości. W ciągu ostatniego miesiąca obejrzałem wszystkie części przygód Ethana Hunta i postanowiłem przedstawić je w formie małego rankingu. Ogólnie jestem zaskoczony, jak bardzo trzymające poziom (oprócz będącej pomyłką części drugiej) są te filmy. Doceniam też, że każdy reżyser nadaje swojej części osobny charakter i sprawia, że pomimo oparcia na prawie identycznym schemacie fabularnym, wszystkie zachowują także swój autonomiczny charakter.
Mission: Impossible
Rok: 1996
Reżyser: Brian de Palma
Najbardziej ikoniczna scena: włam do kwatery CIA
Zanim obejrzy się pierwszą część przygód Ethana Hunta warto pamiętać, że jest ona adaptacją szpiegowskiego serialu z lat siedemdziesiątych, który z namiętnością oglądał malutki Tom Cruise. Po latach udało mu się spełnić marzenie o wystąpieniu w takie produkcji, co może tłumaczyć jego wielkie zaangażowanie w ich powstawaniu. Wyjaśnia to także pewien retro charakter, jakim charakteryzuje się część wyreżyserowana przez de Palme (zresztą, to chyba jego ostatni znany film). Podczas pozornie prostej misji, ginie cały zespół głównego bohatera, a on sam zostaje oskarżony o bycie kretem na usługach wrogich sił. Zaczyna się klasyczna szpiegowska zabawa w zabili go i uciekł. Fabuła gna do przodu i wypełniona jest zwrotami akcji i niespodziankami na granicy absurdu, ale właśnie taki urok tego gatunku. Pierwsza część ustawia wszystkie elementy charakterystyczne dla serii, takie jak używanie masek pozwalających udawać kogoś innego czy włam do najpilniej strzeżonej placówki. Całość ogląda się nadal bardzo przyjemnie, ale trzeba wziąć pod uwagę, że ząb czasu nadgryzł ją wyjątkowo dotkliwie i na przykład, kiedyś zachwycająca, finałowa scena na pociągu wypala obecnie oczy sztucznością zastosowanych efektów. Za to plusem jest niewątpliwie to, że Hunt jawi się tutaj jako postać zaszczuta i stojąca w zdecydowanie gorszej pozycji od swoich przeciwników.
Mission: Impossible 2
Rok: 2000
Reżyser: John Woo
Najbardziej ikoniczna scena: “taniec” ścigających się samochodów
Dla mnie to jedyna część, której nie da oglądać się inaczej niż w kategorii “guilty pleasure”. John Woo wprowadził do serii wszystkie charakterystyczne elementy swojego kina, takie jak wszechobecny patos, teatralność scen akcji i ich maksymalne przerysowanie, co w tym wypadku wyszło wręcz groteskowo. Tym razem fabuła kręci się wokół niesamowicie niebezpiecznego wirusa zwanego Chimerą, który zostaje wykradziony przez byłego kolegę Hunta z agencji MIF. Aby go odnaleźć ten musi uwieść zdolną złodziejkę i jednocześnie byłą dziewczynę głównego złego, która z kolei musi ponownie wkupić się w jego łaski. Ten dziwny trójkąt rozpisany jest naprawdę kuriozalnie i sztucznie, przez co większą część filmu ogląda się w bólach. Kiedy dochodzi do rozpierduchy jest już lepiej, ale tym razem Woo zdecydowanie przegiął w swoim umiłowaniu do przesady i często zamiast fajnych scen akcji dostajemy przekombinowane kulfony. A ostateczna konfrontacja na plaży, poprzedzona jedną z najgłupszych akcji pościgowych w historii, powinna zostać wymazana z historii kina. Zdecydowanie najgorszy odcinek.
Mission: Impossible 3
Rok: 2006
Reżyser: J.J. Abrams
Najbardziej ikoniczna scena: infiltracja Watykanu
W przypadku trzeciej części postanowiono postawić na sprawdzonego rzemieślnika, który w przyszłości stał się specem od przejmowania znanych marek. J.J. Abrams postawił na wykorzystanie sprawdzonych w jedynce motywów z jednoczesnym pozbyciem się retro stylistyki. Tym razem Ethan Hunt nie pracuje już jako agent terenowy, a zajmuje się szkoleniem się swoich następców. Ma także żonę, z którą wiedzie spokojne życie, więc wszystko wydaje się układać. Jednak, gdy jego podopieczna zostaje porwana, a on sam wpada na ślad bezwzględnego handlarza bronią, cały cyrk zaczyna się od nowa. W tej części cieszyło mnie to, że scenarzyści większy nacisk położyli na infiltrację i sceny sabotażu niż przegiętą akcję z poprzedniczki. Dzięki temu uzyskaliśmy między innymi rewelacyjną sekwencje w Watykanie i Hong Kongu. Do plusów na pewno trzeba zaliczyć bardzo dobrą kreację Phillipa Seymoura Hoffmana wcielającego się w głównego przeciwnika Hunta. Jego wyrachowanie i zimny spokój są naprawdę niepokojące.
Mission: Impossible – Ghost Protocol
Rok: 2011
Reżyser: Brad Bird
Najbardziej ikoniczna scena: wspinanie się pod Burj Khalifa
Ghost Protocol dokonuje sztuki, która zdarza się bardzo rzadko. W końcu ile serii może pochwalić się tym, że ich czwarta część okazuje się tą najlepszą? Brad Bird, znany wcześniej ze swojej pracy przy animacjach (Iniemamocni, Ratatuj, Stlaowy Gigant) odnalazł dla przygód Ethana Hunta idealny punkt równowagi między poważną akcją, a samoświadomością własnych głupotek. Nasz bohater znajduje się tym razem w jeszcze bardziej nieciekawym położeniu niż zazwyczaj – właśnie został odbity z rosyjskiego więzienia, przeprowadzona przez niego dywersja niezbyt się udała, a samo MIF zostaje rozwiązanie. Wraz z zaufaną grupą musi powstrzymać bez żadnego wsparcia szaleńca chcącego doprowadzić do atomowej zagłady. Tak jak wspomniałem wcześniej, w tej części mamy do czynienia z dużą ilością scen, które wyśmiewają stałe elementy serii, ale robią to na tyle sprawnie, że nie wpływają na wciąż rosnące napięcie, które jest obecne od samego początku filmu. Tym razem twórcy ewidentnie zrozumieli, że ta seria powinna pójść w stronę zabawy dla widza i darować sobie próby tworzenia ambitnych opowieści, i okazało się to strzałem w dziesiątkę. Oczywiście, największe wrażenie robi fenomenalna sekwencja wspinania się po oknach Burj Khalifa. Osoby z lękiem wysokości mogą poczuć spory dyskomfort.
Mission: Impossible – Rogue Nation
Rok: 2015
Reżyser: Christopher McQuarrie
Najbardziej ikoniczna scena: akcja w operze w Wiedniu
Piąta część serii jest jednocześnie chyba najbezpieczniejsza jeśli chodzi o pomysły i po prostu rozwija ścieżkę zapoczątkowaną przez Ghost Protocol. Fabuła tym razem kręci się naokoło tajemniczej organizacji zwanej Syndykatem (ah, te oryginalne nazwy), która pociąga za sznurki na całym świecie. Nasz bohater ponownie zostaje uznany za zdrajcę (to już chyba świadome powtórzenie) i musi sobie radzić poza standardowymi metodami. Podoba mi się, że w końcu posiada on ekipę w pełni znaną z poprzednich części (wraz z obecnym od jedynki Lutherem), przez co jesteśmy w stanie bardziej związać się z całą obsadą, a nie tylko samym bohaterem granym przez Cruise’a. W sumie trudno pisać coś więcej, kiedy wypowiedziałem się już o wszystkich poprzednich częściach – Rogue Nation to koktajl składający się ze wszystkiego, co seria ma do zaoferowania najlepszego. Ogląda się super, ale lekko brakuje w niej jakiegoś charakterystycznego elementu. Choć doceniam fakt ukazywania Hunta jako człowieka, któremu te wszystkie wygibasy przychodzą z rzeczywistym trudem. W przeciwieństwie do innych serii, które wraz ze starzeniem się aktorów, robią z ich bohaterów coraz większych kozaków.