Moje ulubione komedie romantyczne

Komedie romantyczne do gatunek, który często przez fanów kina traktowany jest dość pobłaźliwie. Dlatego przedstawiam piętnaście tytułów udowadniających, że w tej konwencji też pojawiają się rzeczy wyśmienite.
Przedstawienie swojego przeglądu komedii romantycznych w okresie walentynek to prawdopodobnie jedna z najbanalniejszych rzeczy na świecie, ale cóż, chciałem to zrobić już od dłuższego czasu.
Czemu właściwie postanowiłem się pochylić nad tą specyficzną konwencją?
Odpowiedź jest dość prosta – romcomy nie cieszą się zbyt wysoką pozycją w filmowej hierarchii, a często są traktowane wręcz pogardliwie. Duży w tym zasługa tworzonych od wzorca produkcji, które rzeczywiście często podchodzą do tematu bardzo leniwie. Jednak w ich zalewie warto pamiętać o naprawdę udanych filmach, które szkoda byłoby przeoczyć z powodu złej famy jaką tu i ówdzie cieszą się komedie romantyczne.
Wybrałem więc 15 komedii romantycznych, które osobiście bardzo lubię i z całego serca mogę polecić je nawet osobom mającym na nie uczulenie.
Światła wielkiego miasta
Zaczynam ten przegląd od występu honorowego, bo film Chaplina trochę za mało skupia się na romantycznej relacji, aby uznać go za pełnoprawny romcom. Jednak kiedy już to robi, to trudno się nie wzruszać na widok uczucia rodzącego się między Trampem a niewidomą kwiaciarką. Poza tym jest tu wszystko, za co Chaplina uwielbiamy – niesamowicie pomysłowe sceny, pełna pomyłek akcja, mieszanie komedii z dramatem oraz duża wrażliwość społeczna.
Ich noce
Nie będzie wielką przesadą stwierdzenie, że komedie romantyczne zaczęły się w momencie, w którym pewien cyniczny dziennikarz i rozpieszczona córka milionera wsiedli do nocnego autobusu. Za sprawą ich, zrodzonej z początkowej niechęci, miłości Frank Capra na zawsze zmienił kształt amerykańskiego kina. Znajdziemy tu wszystko, czego taka historia potrzebuje: zderzenie silnych charakterów, napięcie między bohaterami, błyskotliwe dialogi i świetne role główne. Claudette Colbert i Clark Gable tworzą jedną z najlepszych ekranowych par w historii. O znaczeniu filmu może dużo powiedzieć (podobno nieprawdziwa) anegdotka o tym, że kiedy widzowie zobaczyli, że Gable nie nosi podkoszulka, to ich sprzedaż wyraźnie zmalała na kilka lat.
Piętro wyżej
Oglądając polskie filmy rozrywkowe z lat trzydziestych, można czasami odnieść wrażenie, że są one świeższe niż wiele z ich współczesnych odpowiedników. Przykładem są chociażby komedie romantyczne, w których występował Eugeniusz Bodo. “Piętro wyżej” to naprawdę zabawna komedia pomyłek o speakerze radiowym toczącym nieustanny bój (także w kwestii przewagi jazzu nad muzyką klasyczną) z mieszkającym pod nim kamienicznikiem, która to relacja robi się jeszcze bardziej napięta, kiedy ten pierwszy zakochuje się w uroczej siostrzenicy tego pierwszego. Ten film warto obejrzeć chociażby dla zjawiskowej sceny, w której przebrany za kobietę Bodo wykonuje “Sex appeal”. Nie bójcie się – to żadne tanie heheszki w stylu “Ale jaja chłop się przebrał za babę”, tylko przedwojenny drag jak się patrzy.
Rzymskie wakacje
Istnieją słowa wytrychy, które są nadużywane i trudne do zdefiniowania. Jednym z nich z pewnością jest określenie “uroczy”. Jednak czasami zdarzają się filmy, do których pasuje ono doskonale. I właśnie takie są “Rzymskie wakacje”. Wręcz bajkowa opowieść o księżniczce, która na chwilę ucieka ze swojej wieży, aby pohulać na ulicach Rzymu z pewnym dziennikarzem to definicja kinowego wdzięku, który ujawnia się szczególnie we wspólnych scenach Audrey Hepburn i Gregory’ego Pecka. Może byłoby to wszystko zbyt nieznośnie naiwne, ale na szczęście naprawia to dość niespodziewana końcówka.
Garsoniera
Biurowe schadzki to w romcomach nic nowego, o czym może świadczyć fakt, że najlepszy film na ich temat miał premierę w roku 1960. Dzieło Billy’ego Wildera do dzisiaj zachwyca tym, jak w idealnych proporcjach miesza ze sobą komedię z dramatem. Ciekawe jest to, że postępowanie dwójki bohaterów jest co najmniej wątpliwe moralnie – on (Jack Lemmon) udostępnia swoje mieszkanie przełożonym szukającym miejsca na skoki w bok, a ona (Shirley MacLaine) wdaje się w romans z żonatym dyrektorem. Jednak Wilder, zamiast ich krytykować, przedstawia ich jako bardzo samotnych ludzi, którzy uzależniają się od innych, i dają sobą pomiatać za złudne nadzieje o awansie społecznym i szczęśliwej miłości. “Garsoniera” potrafi zaskoczyć jako krytyka wykorzystywania pozycji do erotycznych podbojów, które spokojnie podpadają pod molestowanie.
Wpływ księżyca
Lubię ten film za to, że bez zbytnich ceregieli mówi o tym, że ludziom porażonym nagłym uczuciem czasami najzwyczajniej na świecie odp***dala. Tak jak młodej wdowie Loreccie (oscarowa rola Cher), która niespodziewanie wdaje się w gorący romans z absurdalnie narwanym bratem swojego narzeczonego (absurdalnie zwierzęcy Nicolas Cage). We “Wpływie księżyca” piękne jest też ukazanie także tego, że miłość i namiętność nie znają dat, bo tytułowy czar pada także na przedstawicieli starszego pokolenia. Spora niepoprawność i komediowo wykorzystany włoski temperament nadają całości bardzo energetycznego charakteru.
Kiedy Harry poznał Sally
Mam z tym filmem relacje typu love-hate (jak jego bohaterowie). Należę do grupy osób, które uważają, że bohater grany przez Billy’ego Crystala jest nieznośnym bubkiem i niesamowicie toksycznym facetem. Jednocześnie sam film jest świetnie zagrany, skrzy od dowcipnych dialogów i jest ujmujący w opowiadaniu o miłości bez wielkich gestów czy przesadnego romantyzmu. Harry i Sally znają się na tyle dobrze, że nie są w stanie się nawzajem idealizować i jest to na swój sposób piękne. A legendarna orgazmiczna scena to rzeczywiście aktorski popis Meg Ryan.
Dzień świstaka
Według wyliczeń internetowych ekspertów grany przez Billa Murraya Phil przeżywał tytułowy dzień przez czas odpowiadający trochę ponad 33 latom. Sporo, ale może właśnie tyle potrzeba, aby zmienić cynika i narcyza w kogoś, kto naprawdę przejmuje się innymi. Bo Phil nie uwalnia się z piekielnej pętli przez “zdobycie dziewczyny”, a właśnie dogłębną zmianę własnego charakteru i zrozumienie, że naturalna życzliwość Rity powinna być wzorem dla wszystkich. I to właśnie sprawia, że film Ramisa jest czymś więcej niż tylko (a to i tak już sporo) niż błyskotliwie napisaną komedią, która w pełni wykorzystuje potencjał wyjściowego pomysłu.
Cztery wesela i pogrzeb
Trudno wyobrazić sobie lata 90 bez brytyjskich komedii romantycznych, a ta jest chyba moją ulubioną z nich. Wrażenie nadal robi, jak zabawny i lekko opowiedziany jest to film. Wątek romantyczny między postaciami Hugh Grana i Andie McDowell to jedno, ale siła tej historii tkwi w wykorzystanie tytułowych okoliczności do przedstawienia grupy przyjaciół, w których relacje naprawdę można uwierzyć. Chociażby dzięki ich niepoprawnemu, pełnemu ciepłej zgryźliwości humorowi, który możliwy jest tylko w gronie najbliższych osób. Mamy na to niby tylko dwie godziny, ale po tym czasie czułem się, jakbym bardzo dobrze ich znał.
Masz wiadomość
Meg Ryan i Tom Hanks stanowili królewską parę komedii romantycznych, a ten film to wzorcowy przedstawiciel gatunku, ale umieściłem go tu z trochę innego powodu. Oparta o emailową korespondencję historia jest wehikułem czasu, które przenosi nas do momentu, kiedy Internet był czymś świeżym i niesamowitym. Pewnie każdy od czasu do czasu marzy o takiej niespodziewanej miłości, jak ta spotykająca parę głównych bohaterów, jednak z dzisiejszej perspektywy “Masz wiadomość” ewokuje jeszcze bardziej nierealne marzenie o tym, że jeszcze kiedykolwiek wejdziemy do sieci choćby z ułamkiem takiej ekscytacji, jak ta pokazana na ekranie.
Lewy sercowy
Chyba tylko Paul Thomas Anderson mógł stworzyć komedię romantyczną, która przez większość seansu budzi dyskomfort i irytację. Główny bohater to jeden wielki, chodzący atak gniewu i stan lękowy, a film jest nakręcony w oddający jego naturę, gorączkowy sposób. PTA torturuje zarówno go, jak i widza, ale przez to nadzieja płynąca z miłością jest jeszcze większa. Naprawdę chcemy, aby ta dwójka ekscentryków znalazła wspólne szczęście. Ten film wykręca zasady romcomów jak się tylko da, aby ostatecznie rozgrzać serducho w wręcz baśniowy sposób. To także dowód na to, że dobrze poprowadzony Adam Sandler potrafi wznieść się na aktorskie wyżyny.
40-letni prawiczek
Film, który ostatecznie zaskakuje, tak jak jego główny bohater. Sam tytuł, śliski pomysł wyjściowy i klozetowy humor z początku mogą budzić obawy, że czeka nas prawdziwy festiwal żenady. Cringe jest tu co prawda wszechobecny (i często bardzo zabawny), ale to przede wszystkim bardzo ciepła komedia o budowaniu pewności siebie i złudności pozorów. Chłopy chcą nauczyć głównego bohatera, jak w końcu za**chać, a to on daje wszystkim lekcję na tema tego, co w międzyludzkich relacjach jest najważniejsze. Carrel jest w tym filmie wybitny, a finałowa przeróbka “Ery Wodnika” z “Hair”, to prawdziwy komediowy sztos.
Wpadka
Zaczyna się jak typowa stonerska komedia z Sethem Rogenem i ekipią z tego czasu – oto niepoprawne dorosłe dziecko i ambitna prezenterka telewizyjna na skutek zakrapianej imprezy spędzają upojną noc, podczas której dochodzi do tytułowej wpadki. Jak tu u Apatowa bywa, rubaszny początek i wulgarny humor łączą się tu z opowieścią o szybkim dojrzewaniu, braniu życia za rogi i nauce bycia z drugą osobą. Duży plus za to, że prawda ta dotyczy obu stron tego nieoczekiwanego romansu, a nie tylko nierozgarniętej męskiej połówki.
I tak Cię kocham
Ponownie romcom ze znaczącym twistem. Zaczyna się dość standardowo – pochodzący z pakistańskiej rodziny zgryźliwy komik poznaje równie dosadną w sposobie mówienia dziewczynę. Ich miłość rozkwita, ale na przeszkodzie staje jego strach przed odrzuceniem ze strony konserwatywnych bliskich. A potem ona zaczyna chorować i całość zaczyna zmierzać w mniej oczywistym kierunku. Bezkompromisowy humor (doskonały dowcip o WTC) łączy się tu ze sporą dawką dramatu, co daje wyśmienitą słodko-gorzką mieszankę. Uroku dodaje fakt, że inspiracją dla fabuły była prawdziwa historia związku Kumaila Nanjianiego z jego żoną Emily.
Kolacja po amerykańsku
Wypełniona anarchistyczną energią historia niepoprawnego punkowca i neurotycznej outsiderki, którzy jakimś cudem okazują się dla siebie stworzeni. Nie ma tu miejsca na żadne nawrócenia na “właściwą drogę”, czy znajdowania swojego miejsca na świecie. Dwójka bohaterów nakręca siebie jeszcze bardziej i czerpie radość z bezkompromisowego olewania wszelkich standardów. Na początku nic tego nie zapowiada, ale na swój unikalny i wprowadzający w dyskomfort sposób jest to film niezwykle ciepły i uroczy. Feel good movie o ludziach, których raczej nie mielibyście ochoty spotkać.
Jeśli podobają Ci się moje teksty i chciałbyś wesprzeć ich dalsze powstawanie to możesz zrobić to za sprawą kliknięcia w poniższą grafikę i postawienia mi symbolicznej kawki (8 zł) na portalu Buy Coffee. Można to zrobić klikając o tu: