Niepotrzebna reanimacja, czyli po co powstało Heroes: Reborn?

 Niepotrzebna reanimacja, czyli po co powstało Heroes: Reborn?

NBC postanowiło dać jeszcze jedną szansę zszarganej i zreanimować „Herosów”, jupi! Na taką reakcję liczyły zapewne osoby, które postanowiły odkurzyć tę już raczej zapomnianą serię. Po obejrzeniu pierwszego odcinka nadal nie potrafię odpowiedzieć sobie na jedno zasadnicze pytanie: Po kiego grzyba?

„Heroes” to serial, który wspominam całkiem ciepło, mając na myśli oczywiście pierwszy sezon. Historia o ludziach wchodzących w posiadanie nadprzyrodzonych mocy, jak na tamte czasy urzekała dość oryginalnym podejściem do tematu nie mającym nic wspólnego ze standardowym super-hero. Nie było tu miejsca na epickie walki i niezliczone ilości potyczek. Scenarzyści postawili na intrygującą historię, ciekawych bohaterów i powolne, jak na tego typu serial, tempo. I na początku działało to wyśmienicie, niestety w drugim sezonie wszystko zaczęło się sypać. Aż nadto widoczne stało się to, że twórcy nie mieli pojęcia co dokładnie chcą zrobić ze swoją historią. Winę próbowano zrzucić na trwający wówczas strajk scenarzystów, ale nie ma co się oszukiwać: bez tego i tak byłoby miałko. Ale drugi sezon jeszcze dało się oglądać i wydobywać z tego jakąś przyjemność. Niestety potem nadszedł sezon trzeci i serial zmienił się w parodię samego siebie. Wątki się dublowały, urywały i zaprzeczały sobie nawzajem, a na dodatek wszystko to było po prostu nudne. Nie przeszkodziło to w powstaniu sezonu czwartego, którego już nikt nie chciał oglądać, co pozwoliło telewizji zadać cios łaski i anulować „Herosów”. Sytuacja jakich w historii wiele. Jednak ktoś stwierdził, że na świecie brakuje bohaterów i należy całą serię reaktywować, odzyskując przy tym blask i chwałę. Ten ktoś najwyraźniej mocno się przeliczył.

Wiem, że skłonność do wyciągania pochopnych wniosków to nieładna cecha, ale w przypadku „Heroes: Reborn” nie będę się jej wstydził i szczerze przyznam, że oglądanie pierwszego odcinka przerwałem po trzydziestu minutach. Tyle wystarczyło mi do stwierdzenia, że twórcy serialu niczego nie nauczyli się po swojej poprzedniej porażce. Ze starej obsady zostało dosłownie kilka postaci, z czego tylko jeden charakter ma pojawić się w każdym odcinku sezonu. Znowu pojawia się na ekranie kilku nowych bohaterów z nowymi mocami i ponownie od samego początku zupełnie nas nie obchodzą. To był wielki problem tego serialu. Oprócz kilku postaci z pierwszego sezonu, losy reszty zupełnie nas nie obchodziły, a po jakimś czasie i one po prostu irytowały. Jednak o wiele gorsze jest poczucie bezcelowości całości, czyli znowu błędu sprzed dziesięciu lat. Po prostu nic nie przyciąga do ekranu. A najsmutniejsze jest to, że uświadamiamy sobie, że od czasów świetności „Herosów” telewizyjne seriale przeszły już kilka rewolucji i taka formuła po prostu się zestarzała.

                                          Kolejny niesłychanie fascynujący nastolatek.

Każda forma rozrywki prędzej czy później musi sięgnąć po to co już było i wykorzystać to raz jeszcze. Niedługo poznamy dalsze losy mieszkańców miasteczka Twin Peaks oraz agenta Muldera i agentki Scully. Jednak to pozycje kultowe i ich powrót rzeczywiście jest wydarzeniem. Z drugiej strony mamy “Heroes: Reborn” i zapowiedzianą kontynuację “Prison Break”, czyli serialów, które zmieniły się w parodie samych siebie. Ale wątpię też, że potrafiłyby one wzbudzić sensację w dzisiejszych czasach nawet jakby trzymały równy poziom. To seriale, które powstały w momencie kiedy telewizja dopiero uczyła się swojej nowej formy. Stały na rozdrożu między starą serialową formułą, a tym co przyniosło nam chociażby HBO. Dlatego też, wtedy mogliśmy im wybaczyć o wiele więcej, teraz widzowie stali się o wiele bardziej wybredni i świadomi, a seriale pokroju wyżej wymienionych lądują w trzeciej lidze. Dziesięć lat to w świecie popkultury naprawdę dużo czasu i reanimowanie trupów może zakończyć się tylko kolejnym rozczarowaniem i niskimi wynikami oglądalności. Komu będzie się chciało oglądać zdezaktualizowaną ramotę, skoro mamy do wyboru seriale Netflixu, HBO i kilku goniących im po piętach stacji? Przez te lata nazbierało się naprawdę wiele wybitnych produkcji, więc “Herosów” lepiej pamiętać jako tę produkcję, która pozwoliła wypłynąć na szersze wody Zachary’emu Quinto.

                      Tych panów już nie zobaczymy, ale wrzucam zdjęcie bo Sylar był super.

Related post

WP-Backgrounds Lite by InoPlugs Web Design and Juwelier Schönmann 1010 Wien