Przegląd filmowy #6

 Przegląd filmowy #6

Tym razem typowy misz-masz. Jesienna nawałnica ciekawych nowości dopiero się rozkręca, więc miałem czas na nadrobienie klasyki. Wśród tytułów początki Tarantino, Nolana oraz najbardziej znany film Sofii Coppoli. A już niedługo przyjdzie pora na opisywanie świeżynek.

image-two

Wściekłe psy (Quentin Tarantino) – W końcu nadrobiłem pierwszy film niepokornego ulubieńca fanów kinowego postmodernizmu. Najdziwniejsze dla mnie było uświadomienie sobie faktu, jak bardzo Tarantino spokorniał w swoich najnowszych filmach. Oczywiście jucha leje się u niego dalej, dialogi ciągną się w nieskończoność, ale wszystko to wydaje się bardziej wygładzone. Natomiast w “Wściekłych Psach” poczułem ten cudowny pazur, którym młody reżyser rozdrapuje widzom twarze. Dialogi i sceny akcji są mocno nieociosane, co daje całości punkrockowego sznytu. Film ma ponad dwadzieścia lat, a ja dawno nie czułem takiego powiewu świeżości podczas seansu. Zdecydowanie trzeba nadrobić jeśli się jeszcze nie widziało. Takiego Tarantino już nie ma.

memento

Memento (Christopher Nolan) – Do pochwalenia się znajomością całej twórczości Nolana brakowało mi tylko “Bezsenności” (nadal w kolejce) i właśnie “Memento”. Może jestem dziwny, ale jego najlepszym filmem pozostaje dla mnie “Prestiż”. “Memento” potwierdziło problem jaki mam z całą twórczością Brytyjczyka.  Jego obrazy są znakomicie skręcone, wszystko wydaje się w nich dopięte na ostatni guzik, od obsady po montaż. Jednak przez te zegarmistrzowskie zapędy, odnoszę wrażenie jakiejś wewnętrznej pustki. To szczególnie irytuje w wypadku reżysera usilnie starającego się pokazać, że tworzy “coś więcej”. Mnie tym nie kupuje. Nie chodzi o to, że nie lubię filmów Nolana, bo doskonale się na nich bawię, ale wydają mi się po prostu zbyt pretensjonalne. Mam nadzieję, że kiedyś stworzy obraz, który sprawi, że zmienię tę opinię.

TrueRomance-still

Prawdziwy romans (Tony Scott) – Ten film jest tak bardzo zakorzeniony w klimacie wczesnych lat dziewięćdziesiątych, że aż trudno w to uwierzyć. Wszystko w nim jest przerysowane w ten naiwny sposób kojarzony z najbardziej obciachową dekadą XX wieku. Wspaniała podróż w czasy, kiedy filmy kung-fu były jeszcze cool, a Christian Slater rzeczywiście mógł być uznawany za symbol seksu. To film, który trzeba oglądać po nałożeniu odpowiednich filtrów, bo inaczej może wydać się “zbyt”. Idealnie to widać po roli Gary’ego Oldmana, który gra tak przerysowaną postać jak tylko on potrafi. Warto sobie ten film obejrzeć w kontraście do “Dzikości serca”. Oczywiście to nie ta klasa, ale reżyser również w tym wypadku wziął na warsztat dość stereotypową historię miłosną i podkręcił ją za pomocą dużej ilości brutalności i śmierci. Zdecydowanie warto się zapoznać.

między słowami

Między słowami (Sofia Coppola) – Dawno nie byłem tak urzeczony trudnym do uchwycenia nastrojem filmu. Uwielbiam historie, w których z pozoru nie dzieje się nic, a tak naprawdę dzieje się wszystko co najważniejsze. Spokojna narracja, budowanie intymnego napięcia między bohaterami, bez popadania w banalne rozwiązania fabularne. Relacja między znużonym życiem aktorem i młodą dziewczyną intryguje i uderza swoją prawdziwością. Całe szczęście, że nikt nie postanowił zmienić jej w płomienny romans, bo cała jej magia opiera się na niedopowiedzeniu. Dzięki “Między słowami” udało mi się także zrozumieć fenomen Scarlett Johanson, która jakoś nigdy nie wzbudzała we mnie większych emocji. Tutaj natomiast zrobiła na mnie fenomenalne wrażenie. Wspaniały, bardzo życiowy film, który powinien się spodobać szczególnie w zimne jesienne wieczory.

Related post

WP-Backgrounds Lite by InoPlugs Web Design and Juwelier Schönmann 1010 Wien