Przegląd komiksowy #16

Ostatnio w moje ręce wpadło tyle komiksów, że moja kupka zaległości zaczyna nabierać niepokojących rozmiarów. Oto fragment relacji z rozpaczliwych prób jej zwalczenia.
Planeta Macierzysta
W Czasie Krakowskiego Festiwalu Komiksu pogrzebałem trochę w stoisku Komiksy krztoniowe i Mydło Zin w celu nabycia zinków. Opisywany komiks nabyłem jako ostatni, bo miałem akurat jeszcze wolną dyszkę w kieszeni. I bardzo się cieszę, że to zrobiłem, bo jestem po prostu zakochany w tym małym cudzie. Szymon Szelc to chyba zaginiony brat Jacka Świdzińskiego, tylko bardziej odjechany. Zobaczcie tylko na ilustrację na górze i powiedzcie, że nie jest cudowna. Absurdalna historyjka o życiu na obcej planecie jest przezabawna, zarówno pod względem tekstowym, jak i graficznym. Autor łączy z sobą minimalizm swoich rysunków z ich maksymalnym natężeniem, czego efektem są plansze, w które można wpatrywać się długimi minutami w poszukiwaniu wszystkich niuansów. To chyba najlepiej wydane 10 zł w tym roku, sprawdzajcie, kupujcie i zachwycajcie. Czekam na więcej.
Punisher MAX 1
Garth Ennis to psychol lubujący się w pokazywaniu przemocy i wszelkich patologii tego świata. Uwielbia także postaci milczących twardzieli o kwadratowych szczękach. Jednym zdaniem: jest idealnym scenarzystą do komiksów o Punisherze. Nie mająca końca krwawa krucjata Franka Castle’a nabiera w tym tomie prawdziwego pazura i zmienia się w mocnego kopa prosto w twarz. Wartka akcja, galeria wykręconych czarnych charakterów i brawurowe rysunki sprawiają, że to chyba najlepszy komiks o Punisherze, który miałem przyjemność czytać. Lektura większości komiksów Marvela przypomina jedzenie mielonych kotlecików o niskiej zawartości mięsa – “Punisher MAX” to krwisty stek z najlepszej gatunkowo wołowiny. Myślałem, że Ennis mi się przejadł, ale tym razem ponownie poczułem do niego sympatię.
Nie musisz się mnie bać
Oj dziwny ten nowy Sfar, nawet jak na jego standardy. Tym razem prezentuje nam historię o miłości osadzoną we współczesności. Fabuła jest bardzo rozmyta i stanowi raczej pretekst do ciągu rozważań: o miłości, seksie, sztuce i innych istotnych kwestiach. Brak istotnej historii przestaje przeszkadzać, bo francuski autor znowu udowadnia, że jest mistrzem pisania dialogów i wprowadzania nastroju dzięki dygresjom i anegdotom. Dużo pieprznego humoru ujmującego swoją bezpruderyjnością. O warstwie wizualnej nie ma się co rozpisywać, bo wiadomo, że to jest absolutna ekstraklasa europejskiego rysunku.
Gotham Central. Klauni i Szaleńcy
Drugi tom serii opowiadającej o pracy policji w Gotham City utwierdził mnie w przekonaniu, że to jeden z najlepszych mainstreamowych tytułów ukazujących się na naszym rynku. Greg Rucka i Ed Brubaker, dwóch mistrzów gatunkowego scenopisarstwa, stworzyli postaci z krwi i kości i to one są tu najważniejsze. Owszem, ich śledztwa są wciągające i często zaskakujące, ale dla mnie stanowią tło. Ważniejsza jest opowieść o zwykłych ludziach, którzy muszą stawać przeciwko zagrożeniom znacznie przekraczających ich kompetencje. Pełni wad działają w cieniu Mrocznego Rycerza, który nie ma czasu zajmować się ich przyziemnymi sprawami. Dzięki temu otrzymujemy komiks o wiele ciekawszy niż standardowe przygody superbohaterów.