Przegląd komiksowy #22

Dawno nie było przeglądu komiksów, więc czas to nadrobić. Wśród omawianych tytułów same dobrocie z różnorakich rejonów gatunkowych.
Blacksad “Pośród cieni” i “Arktyczni”
Dzięki nowemu wydaniu w końcu miałem okazję nadrobić kultowe komiksy o antropomorficznym kocie-detektywie. Trudno nie zacząć opisu swoich wrażeń od zachwytu nad przepiękną warstwą graficzną. Utrzymane w przygaszonej kolorystyce, wyjątkowo szczegółowe rysunki nie pozwalają oderwać od siebie wzroku, można się w nie wpatrywać długimi minutami w poszukiwaniu kolejnych niuansów. Ciekawym zabiegiem jest fakt, że postaci rysowane są dość realistycznie, a nie w typowej dla takich rozwiązań konwencji przypominającej animacje Disneya – dodaje to całości sporej nutki perwersji, szczególnie że mamy tu do czynienia także ze scenami erotycznymi. W warstwie fabularnej pierwszy tom to wręcz wzorcowa opowieść noir – działający w wielkim mieście detektyw John Blacksad musi rozwiązać sprawę morderstwa dawnej ukochanej, co doprowadzi go poza prosty podział na dobrych i złych. Nie jest to szczególnie oryginalna historia, ale sprawne używanie znanych schematów i sprytne wprowadzenie charakterystyki różnych zwierzaków sprawia, że czyta się wyśmienicie. Jednak dużo ciekawszy wydał mi się drugi tom, w którym poruszona zostaje kwestia nienawiści rasowej w małych miejscowościach USA. Nie chcę za dużo zdradzać, więc powiem tylko, że rewelacyjnie wykorzystano tutaj różnice w umaszczeniu sierści różnych bohaterów.
Punisher Max tom 3
Ta seria podoba mi się między innymi dlatego, że Ennis nie trzyma się jednego stylu i każdą z pisanych opowieści próbuje ugryźć od innej strony, co doskonale widać w tym albumie. W “Handlarzach niewolników” Irlandczyk bardzo poważnie podchodzi do tematu handlu ludźmi i daruje sobie typowe dla siebie makabryczne poczucie humoru. Pierwsza połowa tomu okazuje się więc zaskakująco mroczna i zmuszająca do przemyśleń nad opisywanym tematem. Jednak nadrabia sobie to w drugiej historii, czyli “Barracudzie”, w której Castle musi zmierzyć się z wyjątkowo przerysowanym płatnym mordercą. Tutaj już o wiele bardziej czuć typowe pióro Ennisa. Trzeci tom udowadnia, że “Punisher Max” to nadal jedna z najlepszych serii z logiem Marvela wydawanych w Polsce. Jest krwawo, bezkompromisowo i czasami zbyt okrutnie, ale nigdy bezsensownie.
Powstanie. Film narodowy
Nie jest to mój ulubiony komiks Świdzińskiego, ale jednocześnie jest to album, który dałbym jako pierwszy osobie nie znającej tego wspaniałego autora. Jego komiksy to już osobny gatunek, a ich styl jest niepodrabialny. Ponownie dostajemy to, co u tego autora najlepsze, czyli przede wszystkim ostry jak brzytwa humor, który idealnie punktuje nasze narodowe przywary. To taka pigułka przaśnej polskości – każdy kto ją zna, od razu to przyswoi. Tym razem padło na przemysł filmowy – dostaje się chyba wszystkim biorącym w nim udział. Od niewrażliwych producentów po nieporadnych, prawdziwych artystów. Humor jak zawsze oparty na absurdach, które jednak poparte są naszą codzienną rzeczywistością. Bardzo doceniam to, że nie ma tu konkretnych przytyków politycznych – to raczej wyśmianie mentalności, która tkwi u nas od zawsze. Do tego dochodzi charakterystyczna, minimalistyczna kreska. Tylko na początku może wydawać się niechlujna, bo Świdziński to mistrz pokazywania maksimum treści za pomocą minimum formy. Tutaj każda kreska jest na swoim miejscu. Jeśli ktoś jeszcze nie zna, niech szybko to naprawi, bo inaczej przegapi następcę takich narodowych szyderców, jak chociażby Gombrowicz czy Mrożek.
Noce Nieskończone
Album, na który wielu fanów Sandmana czekało od dawna, bo egzemplarze z pierwszego wydania od dłuższego czasu były dostępne tylko w drugim obiegu i to w zaporowych cenach. Czy jednak warto się nim aż tak ekscytować? Siedem opowieści, każda poświęcona innemu z rodzeństwa Nieskończonych, każda narysowana przez innego artystę. Niektóre z nich dość klasyczne (Manara i odcinek o Pożądaniu), a inne zupełnie odjechane (Barron Storey i “15 portretów Rozpaczy”). To album przeznaczony głównie dla miłośników komiksu Gaimana, którzy chcą ponownie wejść w wykreowany przez niego świat. Choć trudno mi uwierzyć, że chcieliby sięgnąć po niego ludzie, którzy zrezygnowali z czytania głównej serii. Nienasyceni powinni być zadowoleni.
Czarny Młot. Wydarzenie. Tom 2
Jeff Lemire to geniusz, który w ciągu zaledwie dwunastu zeszytów stworzył jedno z najciekawszych uniwersum superhero w historii. Bawi się tą konwencją, ale nie zapomina także o tym, że samo to nie wystarczy do ciągnięcia całej serii. Opowieść o grupce bohaterów uwięzionej na tajemniczej farmie nie jest tylko sentymentalnym hołdem złożonym dawnym komiksom trykociarskim, to po prostu niesamowicie wciągająca historia ze świetnie napisanymi postaciami. A do tego dochodzi pierwszoligowa oprawa graficzna z pomysłowymi rozwiązaniami narracyjnymi – odcinek o poznaniu porucznika Weirda z Talkie-Walkie to coś pięknego. Jestem w tej serii absolutnie zakochany i Wam też polecam jak najszybsze zapoznanie się z tym cudeńkiem.