Przegląd komiksowy #27
Witam w kolejnej odsłonie przeglądu komiksowego. Tym razem wśród opisywanych tytułów nowy komiks Dema, zbiorcze wydanie Garfielda, zbiór krótkich form Moebiusa, Turbolechici i tajni Mikołajowie.
Garfield – tłusty koci trójpak
Recenzja zbiorczego Garfielda w postaci opisu paska
Kadr pierwszy
John podnosi komiks
– O, zawsze lubiłem te paski
Kadr drugi
John czyta
Kadr trzeci
John smutny
– To jednak jest nudne i nędznawe
Garfield – jestem gruby i lubię spać
Raptory
Lubię dłuższe komiksy z Demlandu, bo widać w nich, że Dębski bardzo dobrze rozumie komiksową narrację i dzięki temu ze swojej ograniczonej kreski czyni atut. Historia o katastrofalnym zjeździe fanów zbierania raptorów (oczywiście parodia Pokemon GO) przypadnie do gustu każdemu, kto był kiedyś na tragicznie zorganizowanym festiwalu lub konwencie. To także trafne wyśmianie absurdów mechanizmów popkultury. Sama historia wypełniona jest potężną dawką humoru. Choć moje serce zdobyło pomysły na różne wersje tytułowych stworków. To jest naprawdę dobry album.
Turbolechici
Gdyby za ten temat wziął się ktoś mniej utalentowany, to pewnie otrzymalibyśmy zestaw sucharków opartym na chwytliwym tytule, ale w końcu KRL to jest prawdziwy komiksowy mistrz, więc mamy perełkę. Ten zeszyt nie jest za długi, ale dosłownie każda strona iskrzy pierwszoligowym humorem i absurdalnymi pomysłami. KRL bardzo sprawnie wyszydza i parodiuje wszelkie dziwne teorie na temat wielkiej Lechii, a dzięki pomocy naukowej Maxa Atlanty dostajemy bardzo dużo nawiązań do lechickich wierzeń i mitów. Graficznie to także cud i miód, no ale po tym autorze trudno spodziewać się czegoś innego. Mam nadzieję, że historia potyczki króla Seby z zdradliwym Popielem (zamiast serca ma kołowrotek napędzany przez mysz) to tylko początek niesamowitej i epickiej sagi o Turbolechitach. Jeśli miałbym zastosować przelicznik śmiechu na stronę, to ten komiks jest bezcenny.
Ślepa cytadela Przystanek na Faragonescji The Long Tomorrow
Zbiór różnych krótkich form tworzonych przez nieodżałowanego Moebiusa do połowy lat osiemdziesiątych. Możemy w nim obserwować eksperymenty, które prowadziły francuskiego twórcę ku drodze do panteonu bogów komiksu. Pełno tu charakterystycznej dla niego zabawy formą i narracją, często kosztem dość umownej fabuły (a właściwie po co ona komuś potrzebna?). Widać, że dużo z tych opowieści zrodziło się na skutek improwizacji, a ciąg przyczynowo-skutkowy nie miał dla autora większego znaczenia (lub działał według specyficznych zasad). Jednak przecież za to między innymi kochamy Moebiusa, za te jego ciągłe eksperymentowanie i poszukiwania. No i oczywiście za jego niepowtarzalną kreskę i nieskończoną wyobraźnie przy tworzeniu obcych światów oraz ich mieszkańców. Można kręcić nosem, że niektóre historie trochę się zestarzały i są nijakie, ale reszta nadrabia te braki. Dla mnie to obowiązkowa pozycja dla fanów europejskiego komiksu i nietypowego podejścia do fantastyki.
Secret Santas
Nowy komiks od Lukasz Kowalczuk – Comics & Illustration, przy którym tym razem “tylko” tworzył rysunki, co akurat daje całości sporo świeżości – lubię historie pisane przez Łukasza, ale w za dużym natężeniu można w nich wyczuć powtarzalność. W tym wypadku Ben Grisanti zaprezentował opowieść, która osadzona jest w pulpowym klimacie, ale jednocześnie stanowi bardzo przewrotną satyrę na komedie świąteczne. Główny bohater musi zaimponować swojej nowej dziewczynie i zdobyć dla jej syna konsolę, na którą nie ma pieniędzy. Postanawia skorzystać z pomocy tytułowych Tajnych Mikołajów, którzy chętnie rozwiążą jego problem za drobną przysługę. Z każdym wydanym komiksem widać jak Kowalczuk rozwija się jako rysownik (w ciągu czterech poczynił gigantyczne postępy), a jego prace robią się coraz bardziej szczegółowe i pomysłowe. Tym razem do pomocy miał świetnego kolorystę w postaci Łukasza Mazura, a efekt ich współpracy jest naprawdę znakomity.