Przegląd komiksowy #34

 Przegląd komiksowy #34

“Mister Miracle”, “Podróże Franka”, “Odyseja Hakima” oraz “Wydział 7”. Oto tytuły, które trafiły do kolejnego przegląd komiksowych postów z profilu Kusi na Kulturę.

Mister Miracle

Mister Miracle Tom King Egmont

Superhero istnieje po to, aby co jakiś czas pojawił się taki magiczny człowiek, jak Tom King, który pokaże, co jeszcze można zrobić z tym skostniałym i wyeksploatowanym gatunkiem. Scenarzysta już w rewelacyjnym Vision udowodnił, że potrafi tworzyć historie wciągające i poruszające sprawy związane z podstawami ludzkiej tożsamości. Teraz okazuje się, że była to tylko rozgrzewka przed prawdziwym uderzeniem. Prawdopodobnie nigdy nie słyszeliście o tytułowym bohaterze. Nic w tym dziwnego, bo nie jest to postać, która kiedykolwiek należała do pierwszej ligi superbohaterów DC. Stworzony na początku lat siedemdziesiątych przez wielkiego Jacka Kirby’ego w ramach jego New Gods (należy do nich między innymi Darkseid) uznawany był raczej za relikt dawno minionej epoki. Takie niezbyt popularne postaci to dla twórców często najciekawszy materiał do rzeźbienia, bo przy pisaniu ich przygód mogą pozwolić sobie właściwie na wszystko. I właśnie tak stało się w tym przypadku.

Mister Miracle Tom King

O fabule Mister Miracle’a trudno pisać z przynajmniej dwóch powodów. Po pierwsze, jest to dzieło wymykająca się typowym schematom opowiadania historii, bardzo mocno czerpiące z możliwości medium komiksowego. Po drugie, szkoda odbierać czytelnikowi szansę poznawania tej historii samemu, bo płynie ona w bardzo nieoczekiwanych kierunkach. King (wraz z rysownikiem Mitchem Geradsem) tworzy historię, która sprawnie łączy ze sobą dwie z pozoru zupełnie nie pasujące do siebie konwencję. Główny bohater wraz ze swoją ukochaną muszą lawirować pomiędzy dwoma życiami. Na Ziemi zajmują się prozą życia, jednak muszą też zajmować się wojną bogów rozgrywającą się pomiędzy niebiańską Nową Genezą a piekielnym Apokolips. W czasie bitew mających zaważyć o losach rzeczywistości rozmawiają o przemeblowaniu pokoju, a sielskie chwilę życia codziennego zatruwa im pojawiające się co chwilę hasło “Darkseid jest” King w niezwykle umiejętny sposób przeplata wątki zupełnie przyziemne z pytaniami dotyczącymi poszukiwania celu w życiu, tworzenia tożsamości i tym podobnym sprawom ostateczny, Jednak nigdy nie popada przy tym w niewiadome jakie napuszenie. To świetnie przedstawienie codziennych problemów i wątpliwości, które pewnie dotykają każdego z nas. Przyziemne kłopoty okazują się przy tym o wiele trudniejsze niż walki z czystym ucieleśnieniem zła. Jest strasznie, zabawnie, filozoficznie, często niezwykle kwaśnie. Czytelnik dostaje tu niezwykle intensywną dawkę emocji.

Mister Miracle Tom King Egmont

To także komiks skonstruowany tak, aby zachęcić nas do ponownego czytania. Z początku nie jesteśmy w stanie zrozumieć wszystkich motywów i wydarzeń, które zaczynają nabierać sensu dopiero później. Dużo tu też wątków i wydarzeń otwartych na interpretacje czytelnika oraz nawiązań do historii komiksu (choćby postaci symbolizujące Stana Lee i samego Kirby’ego) superbohaterskiego. Sam myślę, że będę wracał do niego niejednokrotnie, bo do wygrzebania jest tu naprawdę dużo.

Komiks wyszedł w nakładzie wydawnictwa Egmont Polska. Z angielskiego przełożył (jak zawsze rewelacyjnie) Marceli Szpak.

Odyseja Hakima. Z Syrii do Turcji

Odyseja Hakima komiks

Bardzo ciekawa komiksowa pozycja dla fanów reportaży i literatury faktu. Fabien Toulmé, autor tego albumu, postanowił przedstawić światu historię Hakima (prawdziwe imię bohatera zostało zmienione) – trzydziestoletniego Syryjczyka, który właściwie z dnia na dzień stracił swoje budowane z trudem życie. Opowieść Hakima zaczyna się na długo przed wybuchem wojny domowej w Syrii – pracowity i obrotny chłopak postanawia zostać ogrodnikiem. Jego interes idzie świetnie, a on bardzo szybko zaczyna zarabiać duże pieniądze, świat wydaje się stać przed nim otworem. Kiedy wybuchają pierwsze zamieszki, on wcale nie ma zamiaru się w nie angażować. Jednak jego własne plany nie mają tu nic do rzeczy. Po jakimś czasie sytuacja zmusza go do opuszczenia rodzinnych stron, ale szczęścia chce spróbować najpierw w sąsiednich państwach. Szybko odkrywa, że życie uchodźcy nie jest łatwe nawet w krajach o tym samym podłożu kulturowym. Opowieść o Hakimie zrobiła na mnie największe wrażenie właśnie przez ukazanie tego, jak bardzo szybko można stracić to, co tworzyło się przez lata. Życie głównego bohater to dowód na to, że osobiste cele i ambicje zwykłego człowieka nie mają żadnych szans w starciu z trybikami historii.

Odyseja Hakima komiks

Komiks jest gruby (260 stron), a stanowi tylko pierwszy z trzech tomów całej opowieści o wielkiej tułaczce Hakima. To kwestia tego, że Toulmé stara się przekazać czytelnikowi jak najwięcej szczegółów nie tylko z życia swojego bohatera, ale także wytłumaczyć geopolityczny kontekst wojny w Syrii oraz przybliżyć różnice między kulturami Bliskiego Wschodu i Zachodu. W ten sposób tworzy prawdziwą pigułkę wiedzy, która pozwala o wiele lepiej zrozumieć jeden z najważniejszych konfliktów XXI wieku. Ilość szczegółów sprawia, że czasami można poczuć przesyt informacji a sama historia potrafi niebezpiecznie stracić na tempie, ale osoby łaknące wiedzy na ten temat powinny być jak najbardziej zainteresowane. Ja na razie nie narzekam, ale nie wiem czy będę myślał tak samo po przeczytaniu dwóch następnych grubaśnych tomów.

Odyseja Hakima Komiks

Ciekawie działa tu dość lekka, prawie cartoonowa kreska. Na początku może się wydawać, że nie pasuje ona do bardzo poważnego tonu opowiadanej historii, ale dla mnie to właśnie ona chroni czytelnika przez załamaniem się pod jej ciężarem. Dzięki niej także od razu możemy poczuć sympatię do głównego bohatera i jego rodziny, co pozwala nam na więcej empatii w związku z kolejnymi tragediami, które na niego spadają.W przypadku bardziej realistycznych rysunków odbiór byłby o wiele trudniejszy. (przykładowe strony na dole)

Komiks wyszedł w nakładzie wydawnictwa Non Stop Comics. Za przekład odpowiada Wojciech Birek.


Podróże Franka

Prawdziwa gratka dla miłośników opowieści zrytych, niepokojących i niejednoznacznych. O tyle ciekawa, że na pierwszy rzut oka wygląda zupełnie niewinnie – ot, stylizowane na stare kreskówki, czarno-białe i nieme historyjki o wesołych perypetiach pociesznego bohatera (chyba kota?). Sęk w tym, że kiedy poznamy je bliżej, to okazują się one stać bardzo daleko od niewinności. Tytułowy bohater mieszka sobie w bajkowej okolicy, po której często zdarza mu się podróżować z swoim wiernym zwierzakiem (chyba psem?). Wśród różnych zakręconych postaci stających na jego drodze można znaleźć takie klasyki, jak rozumne kury o wielu kształtach (np. sześcian), wesoły diabeł z maszynką do zmieniania wszystkich w swoje złe wersje, czy biegający na czworaka, nagi wieprzo-człowiek, którego prawie zawsze spotyka coś przykrego(często ze strony Franka). Przygody tej wesołej gromadki wypełnione są śmiechem, śmiercią, wzajemnymi dowcipami, przyzywaniem demonicznych istot, odkrywaniem magicznych zakątków, podróżami do piekielnych wymiarów i masą innych, pozornie wzajemnie wykluczających się doświadczeń.

Podróże Franka komiks

Geniusz Jima Woodringa, autora komiksu, polega na tym, że łączy on te dwa porządki w sposób zupełnie naturalny, w efekcie czego zdają się stanowić dwie strony tej samej monety. Kiedy Frank znajduje chwilę spokoju i robi coś wesołego, czuć, że za tym wszystkim czai się kolejna koszmarna akcja. Natomiast w trakcie naprawdę zrytych akcji nadal ma się wrażenie, jakby śledziło się pocieszną historyjkę o przygodach sympatycznego (to straszny złamas) kota i jego zwariowanych towarzyszy. Ten specyficzny dysonans to dla mnie główna siła treści tego albumu. Drugą jest oczywiście prześliczna warstwa graficzna – te mocne, czarno-białe kadry rzeczywiście wyglądają tak, jakby wyciągnięto je z jakiegoś zapomnianego klasyka z lat czterdziestych. Każdy z nich stanowi małe dzieło sztuki, a połączone są przez artystę, które świetnie rozumie jak działa komiksowa narracja.

Przygody Franka komiks

Podróże Franka skradły moje zwyrolskie serducho i mam zamiar wracać do nich jeszcze wielokrotnie w momentach, w których będę potrzebował tytułu mogącego mi szybko przypomnieć za co właściwie tak bardzo lubię komiksy. Jeśli lubicie takie perwersyjne zabawy uroczą formą wypełnioną zwichrowaną treścią, to powinniście się jak najszybciej zapoznać z Frankiem. Komiks wydała Kultura Gniewu

Wydział 7

Seria stworzona przez Tomasza Kontnego i Marka Turka od razu przyciąga uwagę pomysłem i konwencją. Tytułowa organizacja to tajna grupa służb porządkowych działających w głębokim PRL-u, na początku lat sześćdziesiątych. Kilkoro specjalistów od zjawisk nadprzyrodzonych bada niewyjaśnione sprawy na terenie Polski Ludowej – na przykład tajemniczą śmierć arabskiego obcokrajowca, która każe podejrzewać udział tajemniczych wodnych istot związanych z okolicznym domem publicznym. Innym bohaterowie biorą pod lupę sprawę wybuchu epidemii odry w wiosce pod Wrocławiem, którą miejscowy ksiądz chce rozpromować przez bijące w niej uzdrawiające źródło. Czy za plagę odpowiada cygańska klątwa, czy wyciek chemikaliów z lokalnej radzieckiej bazy? A może sam kapłan skrywa jakieś mroczne tajemnice, które będą na rękę komunistycznym władzom walczącym z kościołem?

Odpowiedzialny za scenariusz Tomasz Kontny umiejętnie łączy ze sobą motywy znane choćby z Hellboya“ze specyficznym, mocno siermiężnymi klimatami kojarzonym z serią o Kapitanie Żbiku. To przedstawienie świata, w którym nawet najbardziej niesamowite wydarzenia muszą zostać wplecione w sidła administracji oraz partyjnej linii ideologicznej. Kontny buduje tę atmosferę między innymi dzięki wielu dodatkom przedstawiającym efekty papierkowej roboty związanej z danym śledztwem. Trudno ukryć uśmiech, kiedy czyta się o tym, że jednym z najważniejszych aspektów dokumentacji akcji mającej na celu odprawienie egzorcyzmów jest informacja o ilości soli wziętej z milicyjnego magazynu. Jednak nie myślcie sobie, że mowa tu o czystym pastiszu i wyśmiewaniu się – urok tej serii polega na tym, że same historie opowiadane są zupełnie serio, bez przesadnego mrugania okiem. To właśnie to połączenie pisanych z powagą opowieści grozy z absurdem tamtej epoki sprawia, że Wydział 7 to pozycja unikalna. Ta kombinacja stanowi prawdziwy przebłysk olśnienia.

Wydział 7 okładka

Wydział 7 cenię sobie też za to, że nie stara się być niczym więcej niż porządnie zrealizowaną serią rozrywkową, co zresztą widać nawet w samej formie jej wydawania. Bo mamy tu do czynienia z czymś niezwykle w Polsce rzadkim, czyli tytułem wydawanym w formie zeszytowej. Dzięki temu historie są krótkie (dwa zeszyty z pojedynczymi opowieściami, dwa z jedną dłuższą), przez co spełnia swoją rolę przyjemnej pulpy kupionej za 15 zł, którą można przeczytać w drodze do domu. A przecież niejeden fan komiksu w Polsce tęskni właśnie za tym formatem dystrybucji. Dodatkowo każdy z zeszytów rysowany jest przez innego polskiego rysownika (na razie byli to Grzegorz Pawlak, Krzysztof Budziejewski, Arkadiusz Klimek i Robert Adler), przez co zachowują one swój indywidualny charakter. Jeśli macie ochotę dowiedzieć się, jak wygląda komunistyczne Z archiwum X, lubicie pulpową grozę lub macie sentyment do komiksów o Kapitanie Żbiku, to zainteresujcie się tą serią. Za niską cenę czeka Was sporo radości.

Przedstawiona na górze grafika to alternatywna okładka autorstwa Krzysztofa Owedyka. Wydział 7 wychodzi nakładem wydawnictwa Ongrys

Related post

WP-Backgrounds Lite by InoPlugs Web Design and Juwelier Schönmann 1010 Wien