Wewnętrzne dziecko odkrywa pornosy, czyli o wypaleniu radości z kina superbohaterskiego

 Wewnętrzne dziecko odkrywa pornosy, czyli o wypaleniu radości z kina superbohaterskiego

Nastał moment, którego obawiałem się od dawna. W sieci pojawiły się nowe zwiastuny filmów o superbohaterach, wywołując powszechne emocje. Natomiast ja, zatwardziały fan takiego kina, mogę skomentować je tylko jednym, wielkim “meh”.

Coś we mnie umarło i pozostawiło ziejącą pustkę. Tam gdzie kiedyś pulsowała dziecięca radość i oczekiwanie przyszłości, obecnie znajduje się otchłań znużenia i brak nadziei. Mojemu wewnętrznemu dziecku ktoś pokazał pierwszego pornola i dał zapalić szluga. Możliwe, że zrobiło to wszystko, bo zostało już zagłaskane na śmierć i znudziło się starymi zabawkami. Te smutne przemyślenia są efektem mojej reakcji na dwa zwiastuny filmów superhero, które miały premierę w ciągu ostatnich pięciu dni. Chodzi oczywiście o trailery do “Justice League” i “Spider-Man: Homecoming”. W obu przypadkach nie udało się im wykrzesać prawie żadnych emocji. Ze sporym żalem zacząłem sobie myśleć: gdzie podziało się to pełne napięcia oczekiwanie, które pięć lat temu towarzyszyło premierze “Avengers”?

meh 2

Jestem człowiekiem, który bardzo łatwo potrafi złapać nerdowską ekscytację i świadomie nie stara się z tym walczyć, bo to nad wyraz przyjemny stan. Zawsze lubiłem ten moment, gdy po obejrzeniu zajawki filmu nie mogłem się doczekać momentu jego premiery. I superbohaterskie superprodukcje dawały mi tę przyjemność przez dobre dziesięć lat. Czasy pierwszego “Iron Mana” i zapowiedzi projektu kinowego uniwersum Marvela, to był naprawdę fajny okres. Filmy o trykociarzach dopiero co zaczęły nam pokazywać, że mogą nam zaoferować coś więcej niż tylko efektowne dojenie kasy z fanów komiksów. Ten miły, niewinny okres trwał i trwał. Dzięki wewnętrznej podjarce mogłem z taką wielką radością obejrzeć “Avengers”, które teraz oceniłbym pewnie o wiele gorzej niż w roku 2012. Jednak potem zaczęła się epoka przesytu i masowego ataku na kina. Do pewnego momentu nie przeszkadzało mi to zbytnio i dalej cieszyłem się jak dziecko. Jednak coś zaczęło we mnie pękać w zeszłym roku i zmęczenie materiału zacząłem odczuwać przy okazji seansu trzeciego “Kapitana Ameryki”.

batman-is-bored

Jedną z cech charakterystycznych w byciu dzieckiem jest brak pojęcia przesytu i wyeksploatowania. Jako dzieciak byłem w stanie w kółko oglądać te same odcinki kreskówek i przyjąć na klatę każdy gniot z wizerunkiem ulubionych postaci. Im więcej ich było, tym stawałem się szczęśliwszy. W ten sposób czuję się obecnie traktowany przez włodarzy odpowiedzialnych za MCU i jego odpowiednika w DC. Oba wyżej wspomniane trailery nie oferują mi nic nowego oprócz wizerunków popularnych bohaterów. Nie ma w nich niczego oryginalnego i własnego. Oglądając te zwiastuny nie widziałem zapowiedzi ciekawych filmów, tylko pożywkę dla ludzi wciąż jarających się tym, że na ekranie pojawi się Spider-Man lub Flash. Ktoś może powiedzieć, że we wcześniejszych produkcjach o superherosach działo się dokładnie to samo. I ja się z tym w pełni zgodzę, ale różnica była jedna: w tamtym okresie sam fakt, że możemy zobaczyć takiego Irona Mana w pełnej krasie i mocy efektów specjalnych był czymś świeżym i rzeczywiście kręcącym. Obecnie nie jestem w stanie ukryć znużenia tym, że Robert Downey Junior po raz enty wcieli się w Tony’ego Starka i zaprezentuje nam dokładnie to samo.

meh

Zwiastun do nowego Spider-Mana, choć pokazuje chyba fabułę całego filmu, zapowiada całkiem przyjemne oglądadło. Film, który zapewni widzom miło spędzony czas w kinie. Natomiast fani DC ucieszą się, że oni także będą mogli zobaczyć swoich ulubionych bohaterów razem podczas ekranowej akcji. Problem w tym, że nawet ci najbardziej zagorzali z maniaków już niedługo zaczną odczuwać powiewy wielkiej nudy. Olbrzymim problemem MCU jest jego dawna zaleta, czyli połączenie wszystkich filmów w jedną całość. Serializacja ma swoje plusy, ale nie pozwala na to, aby tytuły miały swój własny wydźwięk i mogły wnieść do gatunku coś ciekawego. Patrząc na zapowiedź przygód nowego wcielenia Pajęczaka mam wrażenie, że mógłby równie dobrze powstać w programie “MCU blockbuster generator”. To bardzo smutne, bo po raz kolejny zapowiada się na to, że jakiś fenomen popkultury doprowadzi do swojego końca nie przez powiedzenie sobie – ok, zrobiliśmy swoje i nam wystarczy – tylko przez zajeżdżenie tej szkapy na śmierć. A wewnętrzne dzieci do tego czasu zdążą już uzależnić się od palenia i witać każdą sobotę w akompaniamencie porannego kaca.

Related post

WP-Backgrounds Lite by InoPlugs Web Design and Juwelier Schönmann 1010 Wien