“Cham z kulą w głowie”, czyli historia alternatywna według Ziemowita Szczerka.

 “Cham z kulą w głowie”, czyli historia alternatywna według Ziemowita Szczerka.

W swojej nowej powieści Ziemowit Szczerek łączy historię alternatywną z satyrą powieści noir, wykonując przy tym sporo literackich fikołków w warstwie językowej. Końcowy efekt jest na równi ciekawy, jak chaotyczny i konfundujący.

Mam z nowa książką Ziemowita Szczerka pewien problem, bo to taka powieść, którą trochę nie wiadomo jak ugryźć, tak jest przeładowana konwencjami i pomysłami autora. Mamy tu do czynienia z historią alternatywną, satyrą powieści detektywistycznej, ale też i pijackiej. Jest tu rozbuchany, uciekający w każdą stronę i pełen dygresji, przez co trudny do podążania język. A do tego wszystko to wypełnionym tym szczerkowym, pisarskim wiercipiętstwem, które pojawia się, kiedy przestaje się on skupiać na konkretnym temacie i zaczyna sobie swobodnie krążyć. I to rozedrganie, brak zdecydowania i chęć pisania o wszystkim ma swój urok, ale w postaci mającej ponad pięćset stron powieści potrafi zmęczyć. Ale spróbujmy podejść do sprawy po kolei. 

Cham z Kulą w głowie okładka

Zacznijmy od pomysłu wyjściowego, czyli przedstawienia alternatywnej historii naszego kraju, w której II wojna światowa została zduszona w zarodku, komunizm nigdy się u nas nie pojawił, a rola przedmurza przed mroczną krainą Sowietów sprawiła, że Polska stała się jednym z najistotniejszych krajów na arenie międzynarodowej. II Rzeczpospolita kontynuowała swój wcześniejszy model państwowości, najpierw pod wodzą Rydza-Śmigłego, a potem jego następców. Po ponad pół wieku od rozgałęzienia spodni historii przedstawiciele bogatych rodów ziemiańskich dalej mają się całkiem dobrze, podział między panami i chamami nadal jest widoczny, a Warszawiacy żyją w cieniu monumentalnych budowli zaprojektowanych przez Stanisława Szukalskiego. Jednak nie jest tak, że ta szczerkowa Polska jest wspaniałym miejscem do życia – sytuacja międzynarodowa jest bardzo napięta, zdziadziały przywódca Snardz coraz bardziej zagłębia się w narodowej obsesji, co przestaje się podobać sojusznikom dotychczas tolerującym polskie wybryki. Na Wschodzie trwa wojna z ukraińskimi separatystami, a ludność cywilna żyje w obawie przed terrorystycznymi atakami. A przynajmniej część, bo ruchy radykalno-narodowe mają się lepiej niż kiedykolwiek, co widać między innymi po wszechobecnym antysemityzmie (z wiadomych powodów mającego więcej prawdziwych celów do ataku). Sytuacja jest, delikatnie mówiąc, bardzo napięta. Do tego na ulicach Warszawy pojawia się seryjny morderca zwany powszechnie Kubą Hieroglifem. 

Tutaj wypada napisać, że nie czytałem “Rzeczypospolitej zwycięskiej”, w której autor wykorzystuje swoje politologiczno-historyczne wykształcenie, aby przedstawić możliwą wizję rozwoju Polski opartej na planach Sanacji. Pewnie zmieniłoby to mój odbiór lektury i polepszyło jej przyswajalność, ale “Cham z kulą w głowie” funkcjonuje jako książka osobna, więc tak go traktuję.

Tego nie czytałem, ale dla wypada wspomnieć, co by nie było.

W snuciu swoich wizji Szczerek unika jednego z podstawowych błędów pisarzy biorących się za tworzenie alternatywnej wizji historii, zwłaszcza posuniętych wiele lat do przodu – nie snuje jej zupełnie na serio, widać że to bardziej pewien rodzaj zabawy, do tego napisany ze sporym dystansem. Czuć w tym wszystkim lekką szyderę ze śmiałych wizji typu “co było gdyby”, opartych na niezbyt stabilnym fundamencie. To oczywiście daje autorowi pewną taryfę ulgową, dzięki której trudno się przyczepiać do snutej przez niego wizji. Co prawda, w niektórych polach (choćby ciągłość władzy i ogólna historia geopolityczna) jest ona bardzo szczegółowa i całkiem imponująca, ale jest też wiele sfer potraktowanych po macoszemu. Informacje o świecie przedstawionym często podawane są w dialogach, małych fragmentach, rzadko zdarzają się bezpośrednie wykłady na ten temat. Początkowo wprawia to w zakłopotanie (choć są ku temu inne powody), ale takie układanie obrazu z poszczególnych elementów też jest formą fajnej czytelniczej zabawy. I dopóki Szczerek bawi się tymi wizjami, wyśmiewa różne narodowe przywary obecne niezależnie od kolei losu, to wtedy ma to naprawdę sporo uroku. Gorzej, że co jakiś czas trafiają się fragmenty toporne, w których autor mało subtelnie ukrywa alegorię do współczesnej władzy i sytuacji politycznej. Subtelne jest to niczym tytułowa kula w głowie głównego bohatera, do którego zaraz przejdziemy. 

Warszawska Syrenka w wykonaniu Stanisława Szukalskiego

Kim jest Franciszek Kary? Oj, chyba łatwiej byłoby napisać kim nie jest, bo Szczerek nie oszczędzał się w tworzeniu jego bogatej biografii. Przede wszystkim Kary jest “detektywem z powieści noir”, jak określa go mówiący wprost do niego narrator. I bohater robi dokładnie to, co powinien robić każdy okraszony takim mianem – chodzi ciągle pijany, włóczy się po knajpach, ma złamane serce i jakimś cudem znajduje jeszcze czas, aby być rzeczywiście dobrym detektywem. Franciszek Kary jest też dumnym chamem, nieuznawanym synem lokalnego ziemianina, wychowanym w biedzie przez tyrającą całe życie matkę. Jakby tego było mało, to Kary jest też byłym, doskonale wyszkolonym komandosem powszechnie uznawanym za zdrajcę Polski. No i ponad wszystko jest też porządnym facetem, który zawsze kieruje się swoim kompasem moralnym i wie, że działać należy przede wszystkim słusznie. I tak się składa, że te wszystkie aspekty tej postaci w jakiś sposób wiążą się zarówno z zagadką Kuby Hieroglifa, jak i z wydarzeniami, które mogą zmienić oblicze całego kraju. Problem jest taki, że bohater jest tak bogaty w te swoje tożsamości, że niezbyt dużo miejsce pozostaje na jakiś prawdziwy charakter, czego efektem jest postać na tyle bogata, co strasznie generyczna i w sumie nijaka. 

W “Chamie z kulą w głowie” najlepiej sprawdzają się fragmenty, które nie są bezpośrednio związane z główną osią fabularną, ale służą budowie świata przedstawionego.

Jak widać, Szczerek w swojej książce zawiera naprawdę sporo elementów, a do tego to wszystko okrasza naprawdę rozdmuchanym, pełnym wtrąceń językiem, który czasami bywa koszmarnie chaotyczny. Przykładem może być choćby to, że narrator raz mówi wprost do głównego bohatera, a raz opisuje go w trzeciej osobie. A jak to wszystko sprawdza się w praniu? Cóż, jeszcze bardziej zwiększę tym pewnie niekonkretność swojej opinii, ale muszę napisać, że różnie z tym bywa. Początkowe 80-100 stron było dla mnie bardzo wyboiste, bo Szczerek rzuca czytelnika od razu na głęboką wodę, trudno się w tym wszystkim połapać, a język na pewno w tym nie pomaga. Jednak potem zaczyna się robić o wiele lepiej, każdy z wątków dostaje więcej miejsca na oddech, można sobie spokojnie wszystko w głowie poukładać, a po pierwszym szoku i przyzwyczajeniu rozdmuchany styl zaczyna sprawiać przyjemność. Trochę to wszystko nadal chaotyczne, poprzeplatane w dziwny sposób, ale tworzące unikalną atmosferę i opisane na tyle, że przez książkę po prostu przyjemnie się płynie. I tak naprawdę, to najlepiej sprawdzają się fragmenty, które nie są bezpośrednio związane z główną osią fabularną, tylko służą budowie świata przedstawionego. Czyta się to więc miło i bezproblemowo, aż do momentu, w którym Szczerek postanawia, że czas to wszystko spiąć do kupy i przygotować czytelnika na wielki finał, co sprawia, że ostatnie 50-60 stron pędzi na łeb na szyję i niestety po drodze dosyć boleśnie wywraca, przez co zakończenie jest co najmniej rozczarowujące.

Możliwe więc, że jeśli ktoś chce zażyć taką właśnie pigułkę z “esencją Szczerka”, to “Cham z kulą w głowie” okaże się dobrym wyborem.

Rozpisałem się, a nadal chyba trudno dojść do wniosku, czy warto po “Chama z kulą w głowie” sięgnąć. Z jednej strony to książka do bólu szczerkowa, przynajmniej ja znajduje w niej większość charakterystycznych cech, zarówno jego publicystyki, jak i powieściopisarstwa. Jest tu dużo ironii i szydery z naszego narodowego charakteru, narzekania na wieczny rozgardiasz, ale jednocześnie widoczne tego bałaganu umiłowanie. Są tu spostrzeżenia ciekawe i rzeczywiście sensowne, ale są też też takie wystrzelone na oślep, sprawiające wrażenie mających na celu tylko wywołanie zamieszania. Ogólnie czasami trudno wyczuć, ile tu jest zrobione na poważnie, a ile dla samej zgrywy i satysfakcji z prób utarcia nosa pewnym zjawiskom. I może właśnie to jest w tym wszystkim najciekawsze. Możliwe więc, że jeśli ktoś chce zażyć taką właśnie pigułkę z “esencją Szczerka”, to “Cham z kulą w głowie” okaże się dobrym wyborem. Choć ja osobiście proponowałbym najpierw zobaczyć dwa oddzielne byty i przeczytać jakiś reportaż (np. “Via Carpatia”) i wcześniejszą powieść (np. “Siódemkę”), a dopiero wtedy sięgnąć po tę syntezę. 

Książka wyszła w nakładzie wydawnictwa Znak.

Related post

WP-Backgrounds Lite by InoPlugs Web Design and Juwelier Schönmann 1010 Wien