Ostre przedmioty – uczta dla masochistów
Ostre przedmioty nie oszczędzają widza. Opowieść o reporterce wracającej do rodzinnego miasta, aby opisać sprawę morderstwa nastolatki, to jeden wielki maraton cierpienia. Jednak trudno od niego oderwać wzrok.
Ostre przedmioty to jedna z tych produkcji, o których z pewnością nie można powiedzieć, że ogląda się je dla przyjemności. To serial wyjątkowo męczący i coraz mocniej podbijający poczucie dyskomfortu. Twórcy ekranizacji powieści Gillian Flynn (znanej też z Zaginionej dziewczyny) robią wszystko, aby widzowie nie czuli się dobrze, a każdy następny odcinek był coraz bardziej męczący od poprzedniego. Jednocześnie zapraszają do masochistycznej wręcz gry – oglądający doskonale wie, że pisze się na kolejną dawkę ludzkiego syfu, ale jednocześnie nie może się od tej opowieści oderwać. Wytwarza się niezdrowa relacja, która idealnie pasuje do klimatu całej opowieści.
Ostre przedmioty to męczący serial
Początek tej opowieści wskazuje, że mamy do czynienia z kryminałem. Camille, targana niezliczonymi demonami reporterka, zostaje wydelegowana do swojego rodzinnego miasteczka, w którym doszło do zabójstwa nastoletniej dziewczyny. Zdewastowana przez życie kobieta nie jest z tego powodu zbyt zadowolona, bo wiąże się to z koniecznością konfrontacji z wyjątkowo toksyczną matką oraz samą okolicą stanowiącą ucieleśnienie wszystkich koszmarów małomiasteczkowego południa USA. Szybko okazuje się, że cała zagadka kryminalna jest tu tylko tłem dla obyczajowego dramatu o niemożności radzenia sobie z osobistymi traumami. Małe i wielkie sekrety rodziny bohaterki okazują się o wiele bardziej intrygujące niż samo morderstwo, a ich odkrywanie potrafi przyprawić człowieka o dreszcze. Nie czytajcie za dużo o fabule tego serialu, bo łatwo możecie natrafić na psujące wszystko spoilery.
Ostre przedmioty atakują widza z każdej możliwej strony. Oczywiście najmocniej uderza warstwa fabularna, która cała podporządkowania jest pokazywaniu małomiejskiej patologii i wyolbrzymiania obrzydliwości bohaterów. To jedna z tych historii, w których prawie każda postać jest paskudna i nie dająca się lubić. Łącznie z Camille, która w pewnym momencie staje się wyjątkowo wnerwiającą personą. Owszem, rozumiemy jej ból i stratę, ale chaos, który wywołuje wokół siebie jest nie do zniesienia. Świetnie oddaje to wspaniała rola Amy Adams, która odtwarza tę postać za pomocą olbrzymiej gamy małych gestów i szczegółów. Co ciekawe, piękna aktorka dała się tu oszpecić za sprawą charakteryzacji w postaci blizn po cięciach pokrywających całe ciało Camille. W tym momencie warto wspomnieć, jaką rolę w tym umęczeniu widza odgrywa montaż. Serial jest wręcz wypełniony szatkowanymi ujęciami złożonymi ze wspomnień lub wizji głównej bohaterki, często pojawiają się nieoczekiwanie niczym błyski i nie pozwalają ani na chwilę poczuć się bezpiecznie, bo w każdym momencie możemy zostać ponownie zaatakowani. Dość ciekawie prezentują się w tym wypadku przebitki na tytułowe ostre przedmioty – gdy Camille w stresowym momencie widzi coś, czym mogłaby się okaleczyć, my także czujemy narastające napięcie i zastanawiamy się, czy ponownie po nie sięgnie.
Ostre przedmioty na pewno nie są opowieścią dla wszystkich
Ostre przedmioty nie są serialem dla wszystkich i jestem w stanie to w pełni zrozumieć. Dla jednych może być to po prostu zbyt ciężka opowieść, inni mogą stwierdzić, że nagromadzenie cierpienia na metr kwadratowy jest wręcz absurdalne (ja tak czasami czułem). Jednak jeśli ktoś czerpie perwersyjną przyjemność z męczenia się przed ekranem, to powinien być bardzo zadowolony. HBO dostarczyło nam kolejny miniserial, który zostanie w pamięci na lata.