Dlaczego nie ocenię nowego Deadpoola, czyli nie wszystko jest dla mnie
Deadpool 2 to ciekawy przypadek filmu, który niezbyt przypadł mi do gustu, ale nie jestem w stanie napisać, to film zły. Po prostu czasami pogodzić się z faktem, że nie wszystko jest skierowane do nas.
Chyba każdy z nas spotkał się kiedyś ze zjawiskiem niepodłapania wszechobecnej podniety jakimś dziełem popkultury. Wszyscy na okolo pieją z zachwytu i wysławiają pod niebiosa, a my nie jesteśmy w stanie wykrzesać z siebie najmniejszej iskry entuzjazmu. I nie chodzi tutaj nawet o niechęć do danego tytułu, raczej o uczciwe przyznanie się do tego, że nie jest się jego docelowym odbiorcą. W moim przypadku jest to z całą pewnością filmowy Deadpool wraz z mającą właśnie premierę drugą częścią. Uważam, że to dobra okazja, aby pochylić się nad pewnym problemem, który pojawia się często w dyskusjach oceniania produkcji, które nie przypadły nam do gustu, ale nie możemy też uczciwie ich skrytykować.
Deadpool jaki jest, każdy widzi
Przyznam się, że pierwszy Deadpool mocno mnie wymęczył i wynudził. Dla mnie było w nim za mało scenariusza, a za dużo zbyt nachalnych gagów. Jednak trudno mi rzeczywiście skrytykować, bo w końcu takie było założenie tego filmu – miał być niezbyt subtelną, czasami głupkowatą parodią kina superbohaterskiego. I w ramach tej konwencji wszystko wykonane zostało jak trzeba, zwłaszcza od strony aktorskiej, w której cała ekipa spisała się na medal. W wypadku komedii jest to dość ciekawy temat, bo w końcu wszystko sprowadza się do tego, czy dany rodzaj dowcipu odpowiada naszemu poczuciu humoru. W tym wypadku nie zadziałało, ale patrząc po reakcjach w kinie, byłem w tym raczej osamotniony. Dlatego wybierając się na seans Deadpoola 2 postanowiłem podejść do sprawy z innej strony.
O dziwo, próba obiektywnej oceny była tym razem łatwiejsza, bo i seans okazał się przyjemniejszym przeżyciem. Jednak nie będę ukrywał, że to nadal nie jest moja bajka i nie mogę przyznać, że jest to film, który mi się w pełni podoba. Ponownie za dużo dowcipów wydaje mi się zbyt wsadzone na siłę i czasami zbyt obleśnych. Jednocześnie widzę spory postęp w stosunku do poprzednika. Fabuła jest trochę bardziej wciągająca, postaci lepiej rozpisane, a sceny akcji są zrobione naprawdę dobrze. Podobnie ma się sprawa z kreacjami aktorskimi (wspaniała jest Zazie Beetz w roli Domino). Także, obiektywnie jestem w stanie stwierdzić, że to całkiem udany film, który po prostu mnie nie porwał na tyle, aby popaść w masowy zachwyt. Tylko, czy to oznacza, że mogę go w rzetelny sposób ocenić? Po przemyśleniu stwierdzam, że to jeden z tych przypadków, w których postanawię sobie odpuścić, bo byłoby to nieuczciwe z mojej strony. I myślę, że to zachowanie, którego trochę nam brakuje w dzisiejszym internecie.
Dla porządku od razu zaznaczę, że daleko mi od przyklaskiwania “nie oceniaj, bo to film dla fanów, a nie krytyków”. Na pewno nie zgadzam się na przymykanie oczu na widoczne wady w sztuce filmowej tylko dlatego, że zatwardziałym fanom spodoba się wszystko, co przynależy do lubianej marki. Chodzi mi o wyzbycie się uprzedzeń do samej konwencji i nie podchodzenie do danego tytułu od razu negatywnie, bo po prostu nie lubimy jego pobratymców. Wiem, że żyjemy w czasach, w których wiele opinii pochodzi od samotnych strzelców, którzy chcieliby wyrazić je na wszelkie tematy, ale nie zawsze jest to możliwe. To przypomina mi sytuację w pismach o grach komputerowych, w których konkretni redaktorzy byli specami od wybranych gatunków. I nieuczciwe byłoby ocenianie przygodówek przez osoby, które na co dzień uważają je za nudne. To jak z osobami nie lubiącymi musicali, które nie patrzą na resztę aspektów filmu. Owszem gatunek może z założenia nie być naszą bajką, ale może aktorstwo lub scenariusz jednak wart jest pochwalenia? Warto się w takim wypadku zastanowić: czy jestem w stanie ocenić tę produkcję bez kierowania się własnymi uprzedzeniami? A jeśli nie, to może tym razem warto dać sobie spokój? Przecież nie na każdy temat trzeba wygłaszać swoją opinię, nawet w tym specyficznym światku.
Każdy ma swojego Deadpoola
Zapewne każdy ma takiego swojego Deadpoola 2 i może pochylić się nad opisaną przeze mnie kwestią. To całkiem ciekawe i rozszerzające umysł ćwiczenie: wziąć jakiś wytwór popkultury, który ewidentnie nie jest dla nas (ale ogólnie lubiany) i spróbować ocenić w nim, co rzeczywiście jest dobrze wykonane. Nieważne czy to będzie film, piosenka lub gra komputerowa. Jeśli dalej będziemy uważali, że mamy do czynienia ze szrotem to wtedy to oceńmy, ale wcześniej postarajmy się być uczciwi w myśl zasady “jeszcze taki się nie urodził, co by wszystkim dogodził”.